Skip to main content

Full text of "Beata Szymańska - Berkeley znany i nieznany"

See other formats


Wydawnictwo „Nauka dla Wszystkich" Oddziału Pol- 
skiej Akademii Nauk w Krakowie, skupiającego w swoich 
Komisjach z górą 2300 pracowników naukowych, pragnie 
spełnić obowiązek upowszechniania i popularyzacji nauki 
w społeczeństwie. Spodziewamy się, że zwięzłe 1 — 3-arku- 
szowe zeszyty, którymi mamy zamiar objąć zakres wszyst- 
kich nauk, tzn. humanistycznych, przyrodniczych i tech- 
nicznych, z korzyścią uzupełnią działalność w tym kierun- 
ku innych instytucji. Tomiki „Nauki dla Wszystkich" są 
przeznaczone dla szerokich kół społeczeństwa, które prag- 
nąc nadążyć za coraz szybszym postępem nauk i odkryć, 
chce nieustannie odnawiać, bogacić i pogłębiać swoją wie- 
dzę tak w zakresie swego zawodu, jak i ogólnej kultury. 
Mamy też nadzieję, że przynosząc ostatnie zdobycze wiedzy 
i podając wykaz najważniejszych aktualnych publikacji z 
danej nauki, nasze tomiki dopomogą w pracy przede 
wszystkim nauczycielom i prelegentom towarzystw oświa- 
towych. Powinny też stać się niezbędnym narzędziem pracy 
studentów wyższych uczelni i przedmaturalnych klas li- 
ceów, szkół technicznych i zawodowych. 

KOMITET WYDAWNICZY 

WYDAWNICTWO „NAUKA DLA WSZYSTKICH" 
posiada trzy działy: 

DZIAŁ NAUK HUMANISTYCZNYCH (oktadka niebieska) 



1 Archeologia 
Historia 

Nauka o literaturze 
Językoznawstwo 
Slowianoznawstwo 
Psychologia i pedagogika 



Serie: 

Etnografia i socjologia 

Nauki prawnicze i ekonomiczne 

Orientalistyka 

Kultura klasyczna 

Sztuka, teatr, muzyka 



DZIAŁ NAUK PRZYRODNICZYCH (okładka Zielona) 



Matematyka i astronomia 
Fizyka i chemia 
Biologia 



Serie: 

Nauki o Ziemi 
Nauki rolnicze i leśne 
Nauki medyczne 



DZIAŁ NAUK TECHNICZNYCH (okładka pomarańczowa) 



Energetyka 

Elektrotechnika i automatyka 
Mechanika 
Górnictwo i geodezja 



Serie: 

Metalurgia 
Ceramika 

Architektura i urbanistyka 



polska' a k ad e : 'mta na u t 

ODDZIAŁ W KRAKOWIE. 



NAUKA DLA WSZYSTKICH 
NE 407 



A 



BEATA SZYMAMKA 

BERKELEY 
ZNANY I NIEZNANY 



WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK • ŁÓDZ 
ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH 
WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK 
1987 



t ', - KOMITET WYDAWNICZY 

SP OT ż e.w>o dni c z ą c y; Franciszek Sławski; wiceprze- 
wodniczący: Krystyna Stachowska; . s e k r e t a r z: 
Wacław Wałecki; członkowie: Julian Aleksandrowicz, 
Bolesław Faron, Henryk Górecki, Edward Gorlith, włady- 
sław -GoródransM, Jerzy" Haber, Jerzy Jarowiecki, ĄJeksan- 
de r Ro i. Tadeusz Ruebenbauer, Wojciech Truszkowski, 
. JJd-bańczyk, Janusz Wiltówski, Władysław Michał 
S\ Zajezaerski 
7% 



Pracą opiniowali do druku: 
Bronisław Łagowski- :■■ 
" Jan Pawlica '■' 



130822 

ADRES REDAKCJI 
. POLSKA AKADEMIA NAUK — ODDZIAŁ W KRAKOWIE 
31-016 Kraków, uŁ Sławkowska 17 



MSP 




„,.„. __ wnictwa: Krystyna Szymurowa 

J_ 3 Q 8 12 2' techniczny: Janina Burek 



© Copyright by Zakład Narodowy im. Ossolińskich 
Wydawnictwo, Wrocław 1987 

Printed in Poland 

ISSN 0077-6181 
ISBN a3-(Q4-02aa?-i6 

Zakład Narodowy im. Ossolińskich — Wydawnictwo, Wrocław. 
Oddział w Kratko wie 1987. Nakład 3000 egz. Objętość ark. 
wyd. 2,70; ark. druk. 3,25. Pap. druk. sat. kl. IV, 70 g, 
82X 104. Oddano do składania 1987.02.13. Podpisano do druku 

w Czerwcu, druk ukończono w lipcu 1987. 
Zam. 056/87. . . D-13/1214 ' Cena żł 60.— 

Drukarnia Narodowa Z-3, Kraków, ul. B. Joselewieza 24 



1. Uwagi wstępne 

Filozofia George'a Berkeleya należy do. tego rodzaju 
koncepcji, które od momentu swego powitania do cza- 
sów dzisiejszych budzą żywe zainteresowanie. Stanowi 
też . pewną osobliwość: jest kierunkiem, przy którym w 
uproszczonych wersjach podręcznikowych wymienia się 
najchętniej jako jego przedstawiciela właśnie to na- 
zwisko: Berkeleya. A jest to kierunek dla myśli filo- 
zoficznej doniosły: idealizm subiektywny. Już 
choćby ż tego powodu poglądy Berkeleya są warte 
omówienia. 

Ale jest jeszcze i drugi powód. Ten Berkeley z pod- 
ręczników, to tylko pewien schemat, postać ukazana 
jednostronnie, zresztą .nie bez racji, bo właśnie ten 
aspekt jego poglądów, który można też nazwać „imma- 
terializmem", był i jest do tej pory jednym z najbar- 
dziej frapujących i paradoksalnych problemów. I jest 
też inny Berkeley, w Polsce niemal zupełnie nieznany, 
twórca osobliwej metafizyki światła, poszukiwacz po- 
twierdzenia swej koncepcji w tajemniczych pismach 
gnostyków i hermetyków. Bardzo niewiele wie się też 
o BerkeleyuKizłowieku. Popularna wersja przedstawia 
go jako czcigodnego biskupa anglikańskiego, oddanego 
filozofii i spełnianiu swyeh duszpasterskich obowiązków. 
A był to człowiek o żywym temperamencie, niezmier- 
nie ruchliwym trybie życia, który ani w uczelni, z jaką 
wiele lat był związany, ani w ogóle w jednym miejscu 
nigdy nie przebywał zbyt długo. Nie odmawiając mii 
rzetelności w wypełnianiu obowiązków, kiedy wreszcie 

3 



M v t if f»lrV 







osiadł w Cloyne, można jednak- dzieje jego życia po- z naukową teorią największej wówczas angielskiej zna- 
równać raczej do życiorysów tak typowych dla tej epoki komitości — Izaaka Newtona. 

podróżników, poszukiwaczy niezwykłości; ludzi o osobłi- z wczesnego okresu jego twórczości filozoficznej (po- 

wych pomysłach, gdyż takim był niewątpliwie Berkele- , między 20 a 24 rokiem życia) zachowały się notatki fi- 

yowski pomysł założenia ośrodka myśli chrześcijańskiej lozoficzne, opublikowane dopiero w 1871 roku, naj- 

na Bermudach. pierw pod tytułem Common-place Book, później nada- 

Takiego właśnie Berkeleya chcemy tu ukazać — no jej tytuł Philosophical Commentaries. W roku 1709 

tego znanego i tego nieznanego, programowego empi- dwudziestoczteroletni filozof publikuje swą pierwszą 

rystę i osobliwego naukowca-mistyka. rozprawę An Essay towards a New Theory of Vision 

(w skrócie: Nowa teoria widzenia), a w rok później 

„ „ „ -d t i • • • - ukazuje się jego 'najważniejsze dzieło filozoficzne, któ- 
2. George Berkeley - życie i twórczość regQ pełny tytuł brzmi w przekładzie na język polski . 

Traktat o zasadach poznania ludzkiego, w którym zo- 

0 wczesnym okresie życia George'a Berkeleya nie- stały zbadane główne przyczyny błędów i trudności 
wiele wiadomo, nie są też zbyt znane losy jego rodzi- występujących w naukach wraz z podstawami, na któ- 
ny. Ojciec jego prawdopodobnie był Anglikiem, które- T ych opiera się sceptycyzm, ateizm i niereligijność, tom 
go rodzina przybyła do Irlandii pod koniec panowania , pierwszy, Tom drugi nie ukazał się nigdy, o czym jesz- 
RySzarda Drugiego, matka była Irlandką. cze będzie mowa. 

Nie jest też w sposób pewny ustalona data jego uro- Młody autor sądząc najwyraźniej, iż ta właśnie 
dzenią, najprawdopodobniej urodził się 12 marca 1685 książka może spotkać się z zainteresowaniem szerszych 
roku w Irlandii, w hrabstwie Kilkenny. Posiadamy do- kręgów, próbował przez jednego że swych przyjaciół 
piero dokładną datę wpisu chłopca do szkoły w Kil- przedstawić ją kilku wybitnym osobistościom w Lon- 
kenny — było to latem 1696. Szkoła ta cieszyła się dynie. Jednak z listu, jaki otrzymał w tej sprawie, 
wówczas sławą „irlandzkiego Eton", ekskluzywnej an- dowiedział się, iż książka została uznana za niepoważną, 
glikańskiej szkoły dla chłopców. Kilka lat przed przy- a jej autor za człowieka chorego umysłowo. " Musiało 
byciem do niej Berkeleya był jej uczniem słynny póź- upłynąć jeszcze sporo czasu, zanim szokujące wnioski 
mej pisarz angielski Jonathan Swift, kolegą szkolnym Traktatu zostały przyjęte przez czytelników bez śmiechu 
był jego późniejszy najwierniejszy przyjaciel i adresat i niedowierzania. Ale znalazło się kilka osób, które zwró- 
wieloletniej korespondencji — Thomas Prior. ciły uwagę na młodego filozofa, uznano go nawet za 

W marcu 1700 roku piętnastoletni Berkeley rozpo- „geniusza, któremu trzeba dodać odwagi". Berkeley nie 
czyna studia w Trinity College w Dublinie. Z tą uczel- . zniechęcony brakiem sukcesu rozpoczął pracę nad swoją 
mą był następnie związany przez ponad 20 lat, najpierw następną książką. Były to Trzy dialogi między Hylasem 
jako jej wybijający się zdolnościami student, potem pra- o Filonousem, których celem jest udowodnienie rzeczy- 
eownik naukowy, choć liczne podróże powodowały, że wistości i doskonałości ludzkiego poznania, bezcielesnej 
był z uczelnią związany — znowu mówiąc językiem natury duszy i bezpośredniej opatrzności Boga w prze- 
dzisiejszym — bardziej etatem niż realną pracą. ciwieństwie do sceptyków i ateistów oraz zapóczątko- 

W Trinity College Berkeley zapoznał się z filozofią wan ie metody ku uczynieniu nauk łatwiejszymi, poży- 
Johna Locke'a (Locke zmarł w roku, w którym Ber- teczniejszymi i krótszymi. (Jak widać Berkeley nie 
keley kończył studia), z poglądami filozofów francus- sta rał się zbytnio o krótkość tytułów). 1 
kich — Rene Deseartesa i Nicolasa Malebranche'a oraz W m3 roku autor udał się do LondynU; aby — 

4 5 

i" .) : ' i 


j 




jak pisał — zająć się opublikowaniem pracy. Tu po- 
znał wiele wybitnych osobistości tej epoki, między in- towana opowieść o następnym spotkaniu Berkeleya z 
nymi od tej chwili rozpoczęła się jego bliska i wielo- francuskim filozofem po którym to spotkaniu Male- 
letńia znajomość z dwoma największymi pisarzami an- branehe, z winy Berkeleya zakończył życie. Wizyta 
gielskimi tego czasu, Johnem Poppem i Jonathanem Berkeleya u Malebranche'a odbyła się w momencie, kiedy 
Swiftem, którego Podróże Guliwera do dziś mają swo- francuski złe się czuł i właśnie własnoręcznie 
ich chętnych czytelników. W listach i wspomnieniach sporządzał sobie lekarstwo. Rozmowa na tematy filozo- 
ludzi współczesnych Berkeleyowi pisze się o młodym f ze + ro , dziIa S1 $ w ostra dyskusję, w której Ma- 
filozofie, iż był to „jeden z najbardziej uroczych mło- lebranche tak się zdenerwował i uniósł gniewem, że 
dych ludzi", obdarzony niezwykłą inteligencją a przy niebawem zmarł. Malownicza ta opowieść nie ma jednak 
tym skromny". Tę łatwość nawiązywanfa kontaktów z swego źródłowego potwierdzenia 

ludźmi i umiejętność utrzymywania wieloletnich ser- , P ° dT °t Berkeleya trwała kilka lat, w późniejszym 
decznych przyjaźni posiadał Berkeley przez całe życie ^f"^. Y OI \ » nau czycielem-towarzyszem podróży" 

Pobyt w Londynie stał się początkiem zmiany trybu (travellmg tutor) syna biskupa Ashe. Do Trinity College 
życia Berkeleya. Jonathan Swift polecił go jednej z wysyłał kolejne prośby o przedłużenie urlopu „dla ce- 
najbardziej interesujących osobistości tej epoki, lor- 1o 7 nau ^ ow y ch j 1 »™ względu na zły stan zdrowia" - 
dowi Peterborough, politykowi i dyplomacie, który ™l°W te * azdo ™ z ™° otrzymywał. Podróże tamtej 
właśnie wybierał się w podróż na Sycylię. Berkeley od epoki bywały uciążliwe, samo przekroczenie Alp na gra- 
roku 1709 rozpoczął pełnienie obowiązków duchownego m ° y . fra ^usko-włoskie 3 dostarczyło Berkeleyowi wielu 
Od tego czasu zaczyna się jego kariera w hierarchii koś- em ? T CJ1 " Zwi * d r zał na Sycylii interesował się 
cielnej, aż do uzyskania godności biskupa Cloyne wulkanami. W czasie tych podróży zgubił, jak się do- 

Nie można powiedzieć, by Berkeley nie zabiegał o wiadujemy, drugą część Traktatu i nie miał już ochoty 
kolejne zaszczytne i dość dochodowe funkcje, przycho- ]ej ™ ■ , rzB , c ń* . . . 

dziło mu to jednak dość łatwo, a kolejne awanse w . Tl 1? Ł 21 PPJ awia S1 S mowu w Londynie i pisze 
stopniach naukowych uzyskiwał - jak w karierze koś- „" (De Motu) jak ° pracę na k ° n kurs roz- 
ciemej, tak i w Trinity College - niejako zaocznie" pisany przez Francuską Akademię. Pochłaniają go spra- 
podczas swej wieloletniej nieobecności w rodzimej uczel- T pollt y czne > a zwłaszcza problemy ekonomiczne. An- 
ni. Niewątpliwie jednak podróż z lordem Peterborough gha przezywa właśnie kryzys związany z bankructwem 
stanowiła dobry początek tej kariery. Lord przyjął L !f 6 Com P an y ~ s P ół ki handlowej zajmującej 
go do swej świty jako kapelana, co miało swói sma- ^ handlera m "^zy Anglią a Ameryką. Poruszony ty- 
czek, jako że Ambasador uchodził nie bez racji za wol- 2" s P rawami P lsze traktat Jak uniknąć klęski Wielkiej 
nomyśliciela, chętnie przy byle okazji szydzącego z ' ar V tan ^ Rysuje się przed nim wizja utopijnego pań- 
wszelkich świętości. Nie zakłócało to jednak dobrych wa 1 yc moze własnie w związku z tym wpada na 
stosunków między młodym duchownym a wybitnym pomysł zorganizowania takiej doskonałej społeczności 
politykiem. 1 chce za wszelką cenę go zrealizować. A jest to pomysł 
Berkeley podróżuje przez Francję, Rzym w stronę W j el , Ce . osobliw y- Wraz z grupą przyjaciół postanawia 
Sycylii. W Paryżu, jak się dowiadujemy z jego listów udać się na Bermudy i tam właśnie zorganizować coś 
miał się spotkać z Malebranche-em, czy jednak doszło do ™ r ? dza J u religijno -naukowej wspólnoty. Ma to na ce- 
tego spotkania i. jaki był jego przebieg — nie wiemy ' J stw ierdza, odrodzenie chrześcijaństwa w Euro- 
Istnieje chyba nieprawdziwa, ale za to szeroko kolpor- pie po ^ Tzez oddziaływanie na nią z Ameryki, gdyż te- 
raz właśnie z Zachodu na Wschód winno promienio- 

6 

7 











wać odradzanie się nowej moralności i prawdziwej dzie tam życie farmera. Nabywszy niewielką posiadłość 
wiary. na d samym brzegiem morza, rozmyśla, pisze swoje kolej- 

Projekt napotyka trudności finansowe, zostaje zor- ne dzieło Alciphron (wydane w r. 1732) i czeka na obie- 
ganizowana zbiórka pieniędzy na ten cel. Tymczasem, cane przez rząd angielski pieniądze, przeznaczone, na 
kiedy zniecierpliwiony Berkeley nadal przebywa w misję bermudzką. Czeka bezskutecznie. 
Londynie, następuje kolejne nieoczekiwane zdarzenie, W maju 1734 roku Berkeley zostaje biskupem Cloy- 
jedno z tych, jakie wielokrotnie Berkeleyowi się przy- ne. Osiada na stałe w Irlandii, gdzie, nie licząc krótkich 
trafiały. Jego przyjaciel Jonathan Swift uwikłany w wizyt, nie był od ponad dwudziestu lat. Tu w małej, 
równie słynne, jak i kłopotliwe związki z dwoma ko- oddalonej od świata miejscowości poświęca się życiu 
bietami, ostatecznie zawarł potajemne małżeństwo z rodzinnemu (miał kilkoro dzieci), opiekuje się parafia- 
jedną z nich. Powiadomiona o tym druga ukochana — nami i pisze książkę, która za jego życia miała cieszyć 
Vanessa Van Homrigh, która swój majątek zapisała w się największym rozgłosem: Siris. 0 jej osobliwej za- 
testameneie Swiftowi, zagniewana zmieniła zapis testa- wartości myślowej będzie jeszcze mową. 
mentarny na korzyść Berkeleya, którego nigdy nie po- W roku 1752 Berkeley raz jeszcze, tym razem po 
znała osobiście. Wkrótce potem zmarła, jak pisano „z raz ostatni, zmienia miejsce zamieszkania. Przenosi się 
rozpaczy" i spora suma pieniędzy została przekazana do Oksfordu i spędza tam ostatni okres swego życia, 
na ręce bardzo tym zdumionego Berkeleya. 14 stycznia 1753 roku nagle zmarł, podczas rozmowy 

Uznał to za wyraźny dowód, iż winien niezwłocznie z żoną i dziećmi, nie chorując i nie cierpiąc. Pocho- 
podjąć swą bermudzką przygodę, jednak jakiś czas cze- wano go w jednym z oksfordzkich kościołów, zgodnie 
kał jeszcze na obiecane dotacje rządowe. O tym okre- z jego testamentem, w którym polecał, aby „pochowa - 
sie w jego życiu nie mamy żadnych wiadomości, poza no go w tym mieście, w którym umrze", 
jednym tajemniczym listem do Thomasa Priora, w któ- 
rym poleca mu wynajęcie w najgłębszej tajemnicy mie- 3. Poglądy poprzedników 
szkania w Dublinie, na obce nazwisko, bez powiado- 
mienia kogokolwiek o tym fakcie. Więcej na ten temat Twórczość Berkeleya przypada na pierwszą połowę 
badaczom Berkeleyowskiej biografii nie udało się nigdy XVIII wieku — epokę Oświecenia. Najważniejszym 
nic ustalić. Nie wiadomo, czy przybył do Irlandii i od wydarzeniem w Anglii, od którego rozpoczyna się ta 
owego listu wysłanego w lutym 1728 aż do jesieni epoka, jest wydanie w 1690 roku dzieła Johna Locke'a 
tegoż roku nie wiadomo, gdzie przebywał i co robił. Badania dotyczące rozumu ludzkiego. Berkeley uchodzi 
We wrześniu pisze "niespodzianie do przyjaciół, iż oże- za tego filozofa, który, kontynuując dzieło Locke'a, na- 
nił się i wybiera się z żoną i grupą przyjaciół do Ame- dał mu własną, pod wieloma względami jeszcze bardziej 
ryki. radykalną, postać. Ale na okres kształtowania się po- 

Jego żona, Anna Forster, pochodząca „z dobrej ro- glądów filozoficznych Berkeleya wywiera dominujący 
dżiny", była, jak mówiono, osobą bardzo pobożną, o wpływ uczony, o którym powiada się, iż dał początek 
skłonnościach mistycznych. Czytywała pisma Francoisa nowożytnej filozofii — Kartezjusz. I nie sposób wska^ 
Fenelona i pani Jeanne Marie Guyon, mówiono też, że zać na zasadnicze problemy Berkeleyowskiej myśli bez 
właśnie te jej zainteresowania wpłynęły później na rzucenia, okiem na problemy, które zaakceptował lub 
zmianę sposobu uprawiania filozofii przez Berkeleya. 23 musiał odrzucić właśnie u tych dwóch filozofów — Kar- 
stycżnia 1729 roku Berkeley przybywa do Newport . tezjusza i Locke'a. . 

{Rhode Island). W ciągu następnych dwóch lat wie- Kartezjusz to postać zbyt znana, aby w tym miejscu 
8 9 




zajmować się jego biografią czy podkreślać doniosłość cielesnych, które po zbudzeniu okazują się senną złudą, 
jego poglądów w historii myśli filozoficznej. Aby unik- j Ta więc prawdziwa wiedza o świecie, a w jej istnienie 
nąć uproszczeń, jakich musiałoby się dokonać w skró- Kartezjusz nie wątpił, może pochodzić jedynie z rozu- 
towym omawianiu, spróbujmy jedynie wypunktować Skąd jednak wobec tego znajduje się ona w na- 
tu najważniejsze tezy jego teorii. szy™ umyśle, jeśli jej źródłem nie są przedmioty ze- 

Jak wiadomo, Kartezjusz uznawszy w punkcie" wyjś- wnętrznego świata, a drogą przekazu wzrok, dotyk czy 
cia swych rozważań całą dotychczasową wiedzę za nie- smak? Jest to jedno z najtrudniejszych pytań, jakie 
pewną, poszukiwał jakiegoś jednego choćby twierdze- sta je przed kierunkiem, uznającym za źródło poznania 
nia, które można by było uznać za niewątpliwe i uzna- jedynie rozum: przed racjonalizmem. Otóż jest tu właś- 
jąc je za fundament, zbudować od nowa cały „gmach ciwie tylko jedna możliwa odpowiedź, choć może mieć 
wiedzy" dotyczącej człowieka, Boga i świata, wysnu- rózne sformułowania. Wiedza rozumu jest wiedzą wro- 
wając z niego na drodze czystego rozumowania kolejne dzoną. „Natywizm" — przekonanie o istnieniu wrodzo- 
tezy. Tym jedynym niewątpliwym twierdzeniem było ne J wiedzy — nie był w filozofii czymś zupełnie no- 
słynne rozumowanie, iż skoro mylę się, wątpię, sta- w y m > dopiero jednak od Kartezjusza zagadnienie to 
wiam sobie pytania, wreszcie nie wiem, to w każdym wzbudziło niebywale żywą dyskusję. Nie będziemy tu 
razie myślę, a to znaczy jestem. przytaczać zarzutów, jakie stawiali Kartezjuszowi jego 

Cogito ergo sum, ten fundament kartezjańskiej fi- , współcześni, bowiem najpoważniejszy zestaw argumen- 
lozofii, był oczywiście możliwy do wykorzystania tylko tów zostanie przytoczony przez filozofów, o których za 
przy posłużeniu się rozumowaniem tego rodzaju (takie chwilę — przez empirystów angielskich, 
w każdym razie było marzenie Kartezjusza); jakie sto- ' Skoro jednak jest mowa o Kartezjuszu i problemach, 
su je matematyka, a więc wiedza, "w której kolejne twier- i akie pozostawił do rozwiązania swoim następcom, to 
dzenia są wnioskami wynikającymi z twierdzeń po- trzeba tu koniecznie wspomnieć o jeszcze jednej spra- 
przednich, bez potrzeby odwoływania się do doświad- wie - Chodzi o tzw. kartezjański dualizm — ostre roz- 
czenia, do wiedzy empirycznej. Kartezjusz był przeko- graniczenie między ciałem a świadomością, duchem a 
nany, iż jedynym niezawodnym źródłem poznania jest materią. _ _ 

rozum. Wiedza płynąca z doświadczenia zmysłowego — Z kartezjanskiego „myślę więc jestem wynika dla 
istnienia jej oczywiście Kartezjusz nie negował — jest , nie §° J edna oczywista i niekwestionowana odpowiedź 
zawodna, niepewna, nie można na jej podstawie zbu- * a Wtanie, czym jest człowiek: jest rzeczą myślącą, 
dować prawdziwej nauki. Krytyce poznania zmysłowego Cz owiek jest myśleniem jest całością swoich doznań 
Kartezjusz poświęcił wiele uwagi, wskazując między i aktów mtelektualnych. Ale obok psychiki człowiek po- 
mnymi na takie fakty, jak możliwość istnienia złudzeń « siada także swoj aspekt materialny, ciało. Za zasadni- 
wzrokowych, halucynacji, na względny charakter tych - cz ? atr y but materi] -"wazał Kartezjusz rozciągłość. Tak 
doznań - dotknięta powierzchnia stołu będzie się wy- W1< ^ właściwością duszy jest świadomość, ciała - roz- 
dawała ciepła, jeśli oprzemy na niej rękę przychodząc <fg łosc ; Sa to dwie ™? eł ™ odmienne substancje po- 
% zimnego pomieszczenia lub chłodna, jeśli nasza ręka dob + me . ^ CZ J^ zupełme odmiennym jest duch i świat 
będzie gorąca. Nie są pewne nawet te informacje, które matern - J ednak , w człowieku te dwie odmienne sub- 
dotyczą naszego własnego ciała. Istnieje bowiem i tu stanc ^ e S£ * w jakiś sposób połączone Zmiany chemiczne 
możliwość halucynacji. Nie, ma też żadnej gwarancji w nasz y m c *f e ». wywołane np. alkoholem, wpływają 
na to, że tego rodzaju doznania nie są snem, we śnie na nasze myślenie, a np. aktem woli mogę spowodować 
bowiem doświadczamy często bardzo wyraźnie doznań podnies,eme ręki, poruszenie przedmiotu itp. Jak jed- 

10 11 

i 





r ■ ■■ -~ 

nak łączą się ze sobą te dwa odmienne zakresy zjawisk, nie są już one doskonałe, jak to jest w przypadku idei 
tego Kartezjusz w sposób zadowalający nie wytłuma- Bożych. 

cź yj Filozofia Malebranche'a, dziś już zapomniana, wy- 
Filozofem, który podjął kartezjański problem du- warła ogromny wpływ na jego współczesnych, także 
alizmu ciała i świadomości, był francuski oratorianin tych, którzy zahczah się do jego przeciwników. Wolter 
Nirnlas Malebranche zahcza g0 do „najprzemkliwszych metafizyków wszech- 
JNicolas Maieorancne. , . . ■ czasów". Jeszcze za życia był dla młodszych pokoleń 
W swoim dziele 0 poszukiwaniu prawdy rozważa filozofów bo daj największym autorytetem, o spotkanie 
on problem, w jaki sposób to, co duchowe, łączy się % Malebranche'em ubiegali się wszyscy wybitni ludzie 
z tym, co cielesne, skoro są to całkowicie odmienne e Jeszcze ^ tało zrzeszen ie sku- 
rodzaje bytu. Jego rozwiązanie jest radykalne: związek uezniów i wielbicieli. Berkeley, który z 
między tymi dwoma elementarna jest zupełnie niemoz- Malebranche'em polemizował, również zawdzięczał mu 
liwy, ponadto żaden rodzą] substancji, ani dusze ani wiele 

ciała materialne nie mają możliwości działania, są cał- Niewątpliwie jednak człowiekiem, który najmocniej 
kowicie bierne. Ich powiązanie wymaga nieustannej oddziałał na Berkeleyowski sposób myślenia, przynaj- 
interwencji Boga. Ilekroć w ciele zachodzi jakaś zmiana, ^ w tk m okresie jeg0 twórczości, był fi- 
Bóg powoduje, iż następuje odpowiednia zmiana w du- ^ & M _ John Locke (1632 _ 1704) . Jego dzieło 
, szy i odwrotnie: „z okazji zmian w duszy porusza się Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego zostało uzna- ' 
nasze ciało. Ta teoria, zwana „okazjonalizmem stano- ne filozof6w XVIII wieku za nowe rozwiązanie 
wiła też dla Malebranche'a punkt wyjścia do rozwią- pro blemu poznania. Problem ten Locke ujął zupełnie 
zania problemu, w jaki sposób niematerialna swiado- ina ^ Kartez;jusz Fi i ozo fi a Kartezjusza stanowiła 
mość poznaje, dociera do materialnych przedmiotów. ^ Locke * a zarazem punkt wyjścia i pogląd) który na . 
Przecież ten oto np. stoł, na który w tej chwili patrzę, Zasadnicze pytanie Locke>a dotyczyło tego, 
nie może oddziaływać na moją świadomość, bo nie ma nagza w - edza jafc chciał ■ KartezjusZ; b yć 
między nimi żadnego związku. W mojej świadomości wiedzą pewną Skierowało fo jego uwagę na problem 
znajduje się jedynie obraz stołu, czy tez — mówiąc pochodzenia wiedzy. W Rozważaniach dotyczących, ro- 
ówczesnym językiem - „jego idea", bo przecież me sam zm ludzkiego> wbrew Kartezjuszowi, Locke twierdzi, 
materialny przedmiot. Jak jednak powstaje ow obraz? , .. n - e m& żadnej wiedzy wrodzonej Człowiek przycho- 
Nie jest to, jak będą chcieli materialiści, „odbicie , d na świat nie osi ze sobą zadnej wiedzy Jego 
„odzwierciedlenie" materialnego przedmiotu, właśnie umysł jest „niezapisaną kartą papieru", tabula rasa. Ca- 
dlatego, że nie może zachodzić żadne oddziaływanie ła wiedza> j aką pos i adam y, powstaje na drodze do- 
tego, co materialne na poznającą świadomość. Rozwią- ' świadczenia zmysłowego — pierwsze barwy, dźwięki, 
zanie Malebranche'a było dość osobliwe, ale pozwalało, obrazy przedmiotów „zapisują" ową czystą kartkę na- 
jak sądził, wyjaśnić problem poznawania przedmio- szego umysłu. Wszelkie poznanie wywodzi się ze zmy- 
tów, bez przyjmowania istnienia jakichkolwiek powią- s łów — tę formułę tzw. empiryzmu genetycznego Locke 
zań między duchem a materią. Wszelka wiedza jest w przyjmuje za jedyną odpowiedź na pytanie o źródła na- 
procesie poznawczym pobierana bezpośrednio od Boga. szego poznania. Czy jednak informacja, jaką otrzymu- 
Bóg, który stworzył świat przedmiotów materialnych, jemy od zmysłów, daje nam pełną wiedzę o przedmio- 
posiada w swym umyśle ich idee, „obrazy", i właśnie te tach? Przecież już Kartezjusz zwracał, nie bez racji, 
obrazy są nam przekazywane, choć w umyśle ludzkim uwagę na możliwość powstawania złudzeń wzrokowych, 

12 I 3 




— • 

wiadomo, że kolory zmieniają się w zależności od 4. Berkeley znany — poglądy zawarte w „Traktacie" 

oświetlenia, doznania smakowe, odczuwanie tempera- 
tury są zmienne i względne. „[...] ta sama woda, w tym Zanim przejdziemy do prezentacji poglądów Ber- 
sąmym czasie, może wywołać za pośrednictwem jednej keleya z wczesnego okresu jego twórczości, dobrze bę- 
ręki ideę chłodu, a ideę ciepła za pośrednictwem dru- dzie od razu, na wstępie, zamieścić kilka uwag doty- 
giej" (Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego, przekł. czących zawartych w dalszym ciągu tej książeczki cy- 
B. Gawęcki, Warszawa 1955, t. I, s. 172). I jeszcze jeden tatów, pozwoli to bowiem na uniknięcie długich i nu- 
przykład zaczerpnięty od Locke'a. żących czytelnika przypisów. Traktat i Siris podzielo- 
ne są na numerowane paragrafy. Po cytatach zamiesz- 
Weźmy pod uwagę, czerwoną i białą barwę, występują- czony więc zostaje skrócony tytuł i numer omaczający 
ce w porfirze. Nie pozwólmy tylko, by nań. padło światło, stosowny paragraf (skrót: W. odsyła do Wstępu w Trak- 
a barwy jego znikną i porfir nie wywoła już w nas takich tacie). Tylko dwie prace Berkeleya są tłumaczone na 
idei; wywoła zaś w nas te zjawiska ponownie z chwilą po- język polski i tu korzystałam z polskich przekładów, 
wrotu światła. Czy można przyjąć, że obecność lub nie- nJwhicmiae <?ip wvdaniem PWN z 1956 zawieraiacym 
obecność światła wywołała jakieś rzeczywiste zmiany w posługując się wydaniern rwH z lyoo, zawierdj^yui 
porffinze i że idee bdałoścd i czerwoności w oświetlanym Traktat 1 Trzy dialogi. Traktat został przetłumaczony 
porfirze rzeczywiście istnieją, skoro nie ulega wątpliwości, przez Jana Leszczyńskiego, Trzy dialogi przez Janinę 
że nie ma on po ciemku żadnej barwy. Jego cząstki są Sosnowską Pozostałe teksty, w tłumaczeniu własnym, 
niewątpliwie tak ułożone, zarówno w nocy, jak we dnie, *„„ „„ 7 u; nmwpi , n wvdam*a drieł Berkeleya A A 
że jest zdolny do tego, by dzięki promieniom światła, które pochodzą ze zbiorowego wydania dzieł tferseieya a a. 
się odbijają od jednych części tego twardego kamienia, wy- Luce'a 1 T. E. Jessopa The Works oj George Berkeley. 
twarzać w nas ideę czerwoności, dzięki zaś promieniom p Q tych wstępnych uwagach przejdźmy do prezen- 
odbitym od innych części — ideę białości. Łeoz ani bia- t .. pog i ądow au t 0 ra Traktatu. 

Łości, ani czerwoności nigdy w porfirze nie ma; jest w nam twv«w nilrw r**vtelnik dzieł Loeke'a nodziełał 
tylkó układ cząstek, który ma zdolność wytwarzania w nas Berkeley, pilny czytelnik dziel i,ocKe a poazieiai 
takich wrażeń (tamże, s. 171). jego pogląd, iż wszelkie poznanie sprowadza się do do- 
świadczenia zmysłowego. Nie ma w umyśle ludzkim 
żadnej wiedzy, która nie pochodziłaby od zmysłów. A 
Jak widać z cytowanego przykładu, właściwości ta- to znaczy, stwierdza Berkeley, nie tylko że nie ma żad- 
kie jak „białość" czy „czerwoność" porfiru nie są cecha- nej wiedzy wrodzonej, ale nie ma też w umyśle ludź- 
mi przedmiotu. Jedyną jego własnością w tym wzglę- kim żadnych „idei abstrakcyjnych". Oznacza to, sądzi 
dzie jest zdolność wytwarzania w nas wrażenia barwy Berkeley, że nie można stworzyć sobie wyobrażenia 
czerwonej czy białej. Dokładniejsza analiza właściwości „człowieka w ogóle", takiego, który nie byłby ani wy- 
jakości przysługujących przedmiotom doprowadziła , soki, ani niski, ani młody, ani stary — ■ możemy myśleć 
Locke'a do wniosku, że wszystkie te cechy można po- tylko 0 jakimś konkretnym człowieku, który w tym 
dzielić na dwie grupy — Locke posłużył się określeniem przypadku jest desygnatem nazwy człowiek. Umysł 
„jakości pierwotne i wtórne". Jakości pierwotne przy- ludzki nie jest w stanie wytworzyć w sobie idei trój- 
sługują przedmiotom — jest ich zresztą niewiele — jest kąta, który by nie był ani ostrokątny, ani prostokątny, 
to masywność, rozciągłość, kształt, zdolność do ruchu, an i równoboczny, ani równoramienny, ani też różno- 
liczba. Wszystkie inne jakości są „wtórne", nie przysłu- boczny, lecz był naraz każdym z nich i żadnym (Trdk- 
gują one rzeczom, rzeczy mają jedynie zdolność wy- tat, W. 13). W naszym umyśle mogą powstawać jedynie 
woływania ich w nas. Ten Locke'owski podział jakości idee konkretnych jednostkowych przedmiotów, stając 
okaże się bardzo istotny w rozważaniach Berkeleya. się reprezentantami dla pojęć ogólnych: 

14 15 



[...] powszechność bowiem [...] nie polega na jakiejś 
absolutnej pozytywnej naturze ozy ująciu czegokolwiek, 
lecz na stosunku, w jakim pozostaje do ■ jednostek, które 
oznacza lub reprezentuje; wskutek tego właśnie rzeczy, 
jiaawy czy po>jęjciia, będąc z własnej swej natuiry iSBCzegó- 
łowe, stają sią powszechne (Traktat, W. 15). 

Pojęcia ogólne, to tylko nazwy — Berkeley staje tu 
na stanowisku skrajnego nominalizmu. Ale Berkele- 
yowskie rozumienie „idei abstrakcyjnych" wyznacza 
temu pojęciu bardzo szeroki zakres. Zaliczał do idei 
abstrakcyjnych pojęcie absolutnego czasu i przestrzeni 
(tak jak rozumiał to Newton), a także pojęcia siły, przy- 
czyny i substancji. 

Podobnie jak Locke opisujący własności kawałka 
porfiru, Berkeley poprzez liczne przykłady ukazywał 
odpowiedź na pytanie: czym jest przedmiot pozbawiony 
jakości zmysłowych? 

Widzą tą waśnię, dotykam jej, smakuję, ponieważ zaś 
jestem pewien, że czegoś, co jest niczym, nie. można ani 
widzieć, ani dotykać, ani smakować, przeto wiśnia jest rze- 
czą realną. Uisuń wrażenie miękkości, wdilgpfaości, czerwo- 
ności, cierpkośoi, a nie pozostanie nic z wiśłli. Nie jest ona 
zatem czymś różnym od wrażeń zmysłowych. Wiśnia, po- 
wiadam, nie. jest. niczym innym, jak zespołem wrażeń 
zmysłowych lub idei, postrzeżonych przez różne zmysły. 
■"Umysł łączy te idee w jeden przedmiot (lub opatruje je 
jedną nazwą), ponieważ stwierdza; że towarzyszą one so^ 
bie wzajemnie. W naszym przykładzie, kiedy podniebienie 
doznaje danego, szczególnego smaku, wówczas wzrok do- 
znaje barwy czerwonej, dotyk okrągłości i miękkości itd. 
Piątego, też, gdy widzę, czuję i smakuję : w pewien okreś- 
lony' .sposób, tó jestem pewien,, że wiśnia istnieje, że jest 
rzeczą realną, gdyż w moim rozumieniu- realność wiśni 
nie jest czymś oderwanym od warażeń zmysłowych. Gdybyś 
jednak przez wyraz „wiśnia" rozumiał jakąś nieznan_ą na- 
turę, różną od jakośoi zmysłowych, a przez jej istnienie 
coś innego niż to, co jest postrzegane, wówczas przyznam 
sam, że ani ty, ani ja, ani nikt inny, nie może być pewny, 
że wiśnia istnieje (Trzy dialogi, s. 294, 295). 

Tak oto w piękny poranek, kiedy: 

[...] niebo purpurowe, dzikie, a jednak > łagodne głosy 
ptactwa* pachnące pąki drzew i kwiaty, ' raiły wpływ 
wschodzącego słońca [...] budzą w duszy, tajemne porywy 
(tamże, s. 163) 

16 



— miłośnik ducha Filonous pognębia materialistę Hy- 

laS przypomnijmy, iż Locke przyjmując, że własności 
świata, z jakimi mamy do czynienia w procesie pozna- 
wania zmysłowego, jak barwy, zapachy, dźwięki, mają 
charakter subiektywny, nie przynależą do przedmiotów, 
lecz do poznającego umysłu, uznaje jednak, że pewne 
cechy należą do przedmiotów, są to tzw. jakości 
pierwotne. Natomiast Berkeley doszedł do wnios- 
ku, iż nie ma żadnego powodu, aby przyjmować istnie- 
nie' jakichkolwiek jakości pierwotnych. Już w swojej 
Nowej teorii widzenia udowadniał, że w procesie wzro- 
kowej percepcji przedmiotów nie jest nam dane nic 
takiego, jak przestrzeń czy kształt. Postrzeganie prze- 
strzenne kształtuje się dopiero w toku rozwoju naszego 
procesu poznawczego. Jednym z argumentów, jakimi 
Berkeley posługiwał się w tej pracy, był przykład, 
przedstawiany już u Locke'a. Chodziło o to, że gdyby 
człowiek od urodzenia ślepy nagie odzyskał wzrok, czy 
potrafiłby od razu odróżnić rozmiary otaczających 
przedmiotów i czy umiałby ocenić odległość między ni- 
mi. Odpowiedź Berkeleya brzmi: nie. Jak pisze Paul 
Hazard: „Ślepymi od urodzenia odzyskującymi wzrok 
zajmowali się najwybitniejsi myśliciele; była to próba, 
od której nie mieli ani prawa, ani ochoty uchylić się". 
{Myśl europejska w XVIII wieku, Warszawa 1972, s. 
263). 

Ku radości filozofów w 1728 roku medycyna po- 
twierdziła ich dotychczas jedynie hipotetyczne przy- 
puszczenie — udana operacja zdjęcia katarakty z oczu 
niewidomego chłopca stworzyła sytuację, pozwalającą 
na empiryczne sprawdzenie koncepcji. Chłopiec począt- 
kowo nie odróżniał prawidłowo wielkości przedmiotów, 
nie umiał ocenić odległości. I tak oto LockeWskie ja- 
kości pierwotne okazują się również subiektywne, z 
przedmiotu zostają one przeniesione do poznającego 
umysłu. - 

Od pierwszej swojej pracy poprzez Traktat i póź- 
niej Berkeley konsekwentnie utrzymywał, iż wszystkie 
własności przedmiotów są stwarzane przez poznający 

2 - NdW 407 17 



umysł. Kiedy biorę do ręki owoc, widzę jego kolor, czu- 
ję jego smak i zapach, jego okrągły kształt — ale to tyl- 
ko jakości, które istnieją w umyśle. 

Cóż więc zostaje po stronie owocu? Jaki on jest, 
kiedy nikt nań nie patrzy? Odpowiedź Berkeleya była 
równie logiczna, jak paradoksalna: nic. Jabłko, na które 
nikt nie patrzy, nie istnieje. Przedmioty „nie mogą ist- 
nieć inaczej, jak tylko w umyśle, który je postrzega. 
Mówię, że stół, na którym piszę, istnieje; znaczy to, że 
go widzę i odczuwam dotykiem" (Traktat, 3). 

Przedmiot istnieje tylko wtedy, kiedy jest postrze- 
gany, „być, to znaczy być postrzeganym", „esse, to zna- 
czy percipi". 

Już Kartezjusz, który wychodząc z niewątpliwego 
faktu istnienia „ja" chciał udowodnić istnienie świata, 
napotkał w tym dowodzie na spore trudności. Teraz 
Berkeley stawia przed filozofią tezę, która jest nie 
do przyjęcia, ale której obalenie to jeden z najtrudniej- 
szych problemów filozoficznych — świat poza mną nie 
istnieje. Uznając, iż istnieje tylko podmiot myślący, 
„ja" i nic poza tym, Berkeley stanąłby na stanowisku 
skrajnego idealizmu subiektywnego, a nawet solipsyz- 
mu i do takiego właśnie wniosku doprowadza w sposób 
logiczny jego rozumowanie. Stawia to przed następcami 
nowe zadanie. Trzeba (zacytujmy znowu za Hazardem) 
,J[...J obalić rozumowanie Berkeleya, aby znaleźć słabą 
stronę «systemu, który ku wstydowi umysłu ludzkiego, 
ku wstydowi filozofa, najtrudniejszy jest do obalenia, 
chociaż jest najbardziej absurdalny ze wszystki'ch»" 
(tamże, s. 263). Powtórzmy: konsekwentny wniosek z 
Berkeleyowskiego rozumowania prowadziłby do stwier- 
dzenia, iż udowadniamy jest jedynie fakt własnego ist- 
nienia, udowadnialny poprzez Kartezjańskie rozumowa- 
nie „myślę więc jestem". Ale istnieję tylko ja. Istnie- 
nie innych ludzi jest mi przecież ukazywane tylko po- 
przez świadectwa zmysłów — bliźni są dla mnie w po- 
strzeżeniu zmysłowym takimi samymi przedmiotami jak 
stoły czy drzewa. Ponadto, jak to już ukazał Kartezjusz, 
także fakt istnienia mojego własnego ciała ulega za- 
kwestionowaniu, bowiem i ono dane mi jest w postrze- 

18 



żeniu zmysłowym, nawet jeśli mam o jego istnieniu ja- 
kieś jakby mocniejsze przekonanie, niż w odniesieniu 
do świata zewnętrznego. Z tymi problemami borykał się 
Kartezjusz, tylko jego punktem wyjścia była krytyka 
poznania zmysłowego, podczas gdy rozumowanie Ber- 
keleya rozpoczyna się od tezy, iż poznajemy świat wy- 
łącznie za pomocą zmysłów. 

Tu jednak od logicznych konsekwencji rozumowania 
musimy powrócić do intencji samego filozofa. Otóż Ber- 
keley nigdy nie twierdził, że niewątpliwy jest jedynie 
fakt własnego istnienia. Przede wszystkim nie ulegał dla 
niego najmniejszej wątpliwości fakt, iż istnieją także 
inne podmioty myślące, inni ludzie. 

Rozważania Berkeleya skupiają się na charakterze 
posiadanej przez nas wiedzy. W istniejących w naszym 
umyśle ideach występują bowiem wyraźne różnice. Jed- 
ne idee zależą od naszej woli. Mogę przywołać na myśl 
dowolny widziany kiedyś i zapamiętany przedmiot, a 
nawet mogę stworzyć sobie wyobrażenie przedmiotu, 
który nigdy nie istniał, jak na przykład gryfa lub chi- 
mery, żeby odwołać się do ulubionych przez klasyków 
przykładów. Inny jednak charakter mają idee nie bę- 
dące wyobrażeniami, lecz postrzeżeniami, pewne bowiem 
przedmioty, jak ten oto stół w pokoju czy ściana bu- 
dynku za oknem ukazują mi się niezależnie od mojej 
woli, są to — jak mówi Berkeley — idee zmysłowe 
„[...] silniejsze, żywsze i wyraźniejsze od idei wyobraźni; 
przysługuje im również pewna stałość, uporządkowanie 
oraz spoistość" (Traktat, 30). Skoro tego typu idee nie 
są, jak widać, zależne od umysłu, w którym powstają, 
to musi istnieć ktoś, kto te idee w nim wzbudza: ist- 
nieje Bóg. Tak więc z istnienia postrzeżeń rzeczy w 
umyśle ludzkim wyprowadza* Berkeley swoisty dowód ' 
na istnienie Boga. 

Nie znaczy to jednak, iż rzeczy istnieją tylko w in- 
dywidualnych ludzkich umysłach, że są tam jakby 
przez Boga „wkładane". Bóg bowiem także je postrzega 
i można powiedzieć^ iż rzeczy istnieją niezależnie od 
indywidualnego ludzkiego postrzegania jako postrzeże- 

19 





nia Boże Ze swoistości tego- rozumowania Berkeley zda- [...] zarzucą mi, że przyjmując powyższe zasady skązu- 
, ' . . jemy na wygnanie ize swnaita wszystko, co w przyrodzie 
wał SODie sprawę pisząc. realne i substancjalne, aby na to miejsce wprowadzać chi- 

„ . . meryczną strukturę idei. Wszystkie rzeczy, jakie istnieją, 
Ludzie zwykle dlatego wierzą w to, ze isog zna i po- istnieją tylko w umyśle, to znaczy, że są to twory czysto 
strzegą wszystkie rzeczy, ponieważ wierzą w istmeme iso- pojęciowe. Cóż tedy stanie się ze Słońcem, Księżycem i 
ga; ja zaś bezpośrednio i w sposób komeczny wnios^uK gwiazdami? Cóż mamy myśleć o domach, rzekach, górach, 
o istnieniu Boga, ponieważ wszystkie przedmioty zmysiowe .drzewach, kamieniach, ba, nawet o własnych ciałach? . Czy 
muszą być postrzegane przez Niego (Trzy diaiogt, s. awj. to wszystko, jest urojeniem i złudzeniem fantazji? Na 

...... , wszystkie te i ws^ysttóe inne tego rodzaju możliwe ża- 

Gcźywiście do tego, aby rzeczy mogły istnieć, ko- rzuty odpowiadam, że przyjęte tu zasady nie pozbawiają 
nieczne jest, aby Bóg nieustannie je postrzegał, „pa- nas żadnej z rzeczy istniejących w przyrodzie. Cokolwiek 
tr?vł na nie" a to znaczy, że istnienie świata wymaga widzimy, czego dotykamy, co słyszymy lub w jakiś sposób 

• x • ', 4 iRr^fTo v+rW -mn^i iak to sie pojmujemy czy "rozumiemy, pozostaje tak samo pewne, jak 

. nieustannej aktywności Boga, który musi, jak to się zawsze, . ^ ganw rzeczywiste {Traktat> 34) 

mówi, „podtrzymywać" świat w jego istnieniu I rze- ^ ^ postrzeganym" 
czywiście Berkeley twierdzi, iz sprawy me mają S g tek, , nie a * ; pr ' zekonaniu Berkeleya wniosek, iż 
że Bóg jednorazowo stworzywszy swia rue interwe- ^ a , jedynie, że nie istnieje 
niuje w jego istnienie, lecz byt świata w każdej chwili materia. . 
jego trwania zależy od Boga. .. - 

J 6 ° • p j ■ i; m 1 Nie podali bynajmniej w wątpliwość tego, iz rzeczy, 
W ten sposób zostaje zniesiony KartezjansKi auanzm k , tore na w j as , ne OQzy wideę i dotykam własną ręką, ist- 
ducha i materii. Istnieje tylko jeden rodzaj substan- nieją i to istnieją realnie. Jedyną rzeczą, której odmawiam 

cii substancja duchowa. Natomiast problem, jak istnienia, jest to, co filozofowie nazywają materią lub 

, W przejaw przedostają ale do ^ , UW- Sf^fSS! SnSSe ^ednńotSw nie jest ist- 
£, potLTdo STn^S »«e m materialny Bzowska krytyk a materii 
azo poaouiiy uu ^^y^ 1 , . . , . „ . „ m„ t zachowuje swą moc. Również konsekwentnie we wszyst- 
wielu komentatorów Berkeleya twierdzi, iz autor Tmk kich swych, także i późniejszych, przyrodniczo zorien- 
iatu, mimo iż z Małebranehe'em często «c me zgadzał, towanych pracach będzie on twierdził, iż nie istnieje 
w gruncie rzeczy sporo od mego przejął. U obu l tych * absolut czas . zestrzeń (wielokrot . 
filozofów proces poznawania wymaga stałej ta^ji nie polemizuj w fej z 1 f ewtonem)j ^ nie istnie _ 
Boga co najwyżej sam ten proces jest odmiennie przed- , ^ ^ q ^ r ^ 

SeS^S^w ^Ł W S«a- według koncepcji Berkeleya istnieją dwa rodzaje 
Konieczności jd«. w "" i U m c bytow-rzeczy, których esse est percipii istnieją wów- 
wprowadzania każdorazowej interwencji Boga dla zhar- , £ postrzegane i „umysły"': Bóg, ludzie i, 
monizowania wspołdzia arna ciała i duszy, gdy^od- Berkel anioł Ich / ci b 
rzuca się istnienie materialnych ciał jednak prawi- tami postrzegającymi, 
dła ustalające powiązania ze sobą przedmiotów również ... 6 . w : , 

i • i + , „„ a , D„ ff! , i ,, 7 o-rTinr-ip Duch jest to byt prosty, niepodzielny, czynny; nazy- 
są nieustannie konstruowane przez Boga i w gruncie w&my gQ ^ Me6) wolą ^ ' gd y ^ 

rzeczy cała sytuacja przedstawia się aofic poaoonie. wytwarza lub w pewien inny sposób na nie wpływa 

Przyjmując względnie trwałe istnienie rzeczy jako (Traktat, 27). 
Bożych postrzeżeń, Berkeley w Komentarzach stwier- O ile rzeczy dane nam są w postrzeżeniu zmysłowym, 
dza: „[...] istnie jąy^ąii^istnie je rerum natura" (s. 83). o tyle wiedza o duchach ma charakter pośredni, rozu- 
A w Traktacie mikę: "^^2^ mowy. 




Nie można [...] utworzyć idei duszy lub ducha, każda przyrody; bez czego wszyscy znajdowalibyśmy _si<= ; w stanie 
hmJpm ideT iest bierna i bezwładna, a wobec tego nie niepewności i zamieszania, a człowiek dorosły wiedziałby 
SSe^c^te*^ PoŁstwó przedstawiać nam ™ więcej niż nowo nagodzone ;d*^ 3* sobie pokiero- 
ffiegoś co czynne [..] Leży' w naturze ducha, czyli tego, wać w sprawach życiowych (Traktat, 31). 

t C y\k?t a '^ °^ -bitralność ^ f^keley Podkreś- 
tyiKo za posreomuiweu ^ ^ ^ niezwytle mocno . stary spór o to, czy Bog musi 

' . . . , „„ k , t j„ ,-etntna równice się kierować prawami rozumu, m.in. prawami logiki, czy 
Powyższy cytat ^^^ b ^f^ u ™2 też jest od nich niezależny, Berkeley rozstrzygnął na 
między duchem a rzeczą. Rzeczy, inaczej niz duchy, są J Malebranche sądził, że w decy- 
całkowicie bierne. Nie mogą nic wytwarzać me mogą rzecz woh «^ q J ^ Bóg, to 
wpływać jedna na drugą Zmiany, jakie obserwujemy liczeń. Mądrość, podobnie 
w rzeczach, mogą być jedynie rezultatem oddziaływa- P-ede wg**^ Według ni ' ew ^ raszone 

nia Na U S Uw a a się jednak wówczas istotne pytanie - je- ^^^SS^^^T^ 
żeli żadne zdarzenia nie są ze ^ 1 £££ S2f JlS^nl j.zyka, jakirl B^óg do nas 
chem przyczynowo-skutkowym, jezel nie m między p rze mawia, w sposób całkowicie dowolny, 
nimi żadnych stałych następstw, to w jak i »P°~ b P UIozeni ; rzec P zy w pe Wne stałe sekwencje jest dowo- 
żerny odkrywać prawa ^^J ^ " dem szczególnej łlski k,ga, który w ten właśnie sposób - 
wiać , naukę, w jaki v °££ przemawia do nas, umożliwiając nam sprawne i bez- 
jezeh każde działanie wymaga przewidywania, co na egzystowanie w świecie. I Berkeley stwierdza 
stąpi po określonym zdarzeniu ^ wiece? cały widzialny świat, to język, w jakim Bóg 
Zdaniem Berkeleya, wprawdzie nie ma ^dzy zda- JSSSS do czCieka^Postrzegalne zmysłowo przed- 
rżeniami powiązań przyczynowych lecz występują m ę- P powiąZ ania mię- 
dzy nimi pewne stałe następstwa, będące wyn kiem te- nuo ty^o siow ^ b K y , ^ 
go że Bóg z własnej swej woli w ten właśnie sposób dzyń imi to „gramaiysa a . e j i 
owe rzecz? prezentuje człowiekowi. Te stałe następstwa w Alciphronie, gdzie stwierdza. 

nazywamy prawami przyrody, a choć są one ustano- Bóg mówi do nas po p rzez wprowadzenie i zastosowa- 
wione przez Boga arbitralnie, i gdyby zechciał, mógłby nie ar bitralnych, zewnętrznych, zmysłowych znaków niepo- 
W każdej chwili je zmienić, to jednak możemy badać . ' dobnych do rzeczy, które symbolizują i sugerują, aminie 
„we rwiU tak, W były one stale, mo ż e my dńa- ^ iJSŁ^TSSS 

lać i przewidywać skutki naszych działań. przed nami i zostaje przez nas pozmana nieskończona roz- 
<?tad mamv dar pewnego rodzaju przewidywania, * maitość rzeczy i [...] w ten sposób dana nam jest wiedza 
użdSaiaceTnas do SSSria naszyci czynnościami z i informacja dotycząca ich różnorodnej natury i zostajemy 
no?vtkiem a!a żyda Bez teZ daru bylibyśmy w nieustan- pouczeni i ostrzeżeni co do tego czego na ezy . unikać, a co 
Sm SapoSe; nTmSbyśmy wiedLć, jak zdziałać, co- przedsięwziąć i otrzymujemy wsk f^-lfj^^g^ 
kolwdek co by nam pozwoliło osiągnąć trochę preyjem- szym postępowaniem i jak działać wobec rzeczy odległych 
nS lub usunąć ^najdrobniejszą zmysłową przykrość. Ze pd nas zarówno w czasie, jak i w przestrzeni (Alczphron, 
■Dokarm nas żywi, sen pokrzepia, a ogień grzeje, ze aby s. 149). • . . , . . , ... „, „ Ąa 
Sać plony w czasie żniw należy zasiać w porze zasie- Istnieje pewna analogia stałość i jednolitość w zja- 
wów i w oeóir że do osiągnięcia takich czy innych celów wiskach czy przejawach natury, która jest podstawą dla 
wiodą tiki? czy^nne środki - wszystko 'to wiemy nie ogólnych praw, jest to gramatyka dla zrozumienia przyro- 
Seki o^d^jaSoś Secznego związku między na- dy łub sekwencji skutków w świecie widzaalnym, dzięki 
SzySi ideS lec^ T tylko dzięki obserwacji ustalonych praw czemu możemy przewidzieć,: co nastąpi w naturalnym me- 

22 



gu rzeczy. Plotyn w swojej trzeciej Enneadzie stwierdza, 
że umiejętność przepowiadania jest pewnego rodzaju od- 
czytywaniem naturalnych liter oznaczających porządek i w 
tym zakresie, w jakim analogia ta może być zastosowana 
do wszechświata, mogą istnieć przepowiednie (Siris, 252). 

Język, jakim jest świat postrzegany zmysłowo, ma 
do spełnienia kilka funkcji. Jedną z nich jest właści- 
wa językowi funkcja informacyjna. Jednak innym, w 
perspektywie ludzkiego życia istotniejszym, zadaniem 
języka jest oddziaływanie na nasze zachowania, ostrze- 
ganie, że dana rzecz jest dla nas niebezpieczna lub ko- 
rzystna. „Ogień, który widzę, nie jest przyczyną bólu, 
którego doznaję, gdy się doń zbliżam, lecz znakiem, 
który mnie przed bólem ostrzega" (Traktat, 65). Jest to 
więc, jak byśmy dziś powiedzieli, wskazywanie na ilio- 
kucyjną funkcję języka. Taka koncepcja świata-języka 
pozwalała także Berkeleyowi wyjaśnić istnienie mno- 
gości rzeczy: im bardziej złożona jest rzeczywistość, tym 
bogatszy jest słownik języka, którym przemawia Bóg. 

Aby nieliczne idee pierwotne mogły służyć do ozna- 
czaimiia wieilMiej liczby skutków i cMałań, konieczne jest ze- 
stawianie ich na różne sposoby. Aby zaś użytek z nich 
był trwały i powszechny, zestawienia te muszą być doko- 
nywane zgodnie z prawem i podług mądrego planu. W 
ten sposób otrzymujemy obfitość informacji o tym, czego 
się mamy spodziewać po takich a takich działaniach, oraz 
o tym, jakich metod należy użyć, aby wzbudzić takie a ta- 
kie idee (Traktat, 65). 

Ta osobliwa teoria świata-języka nie była jednak 
w tej epoce czymś zupełnie wyjątkowym. W dosyć po- 
dobny sposób formułował ją podziwiany przez Berke- 
leya i często później cytowany przez niego przedstawi- 
ciel platoników z Cambridge Ralph Cudworth. (O pla- 
tonikach z Cambridge, którzy wywarli na Berkeleya 
znaczny wpływ będzie niebawem mowa). Teorię, iż rze- 
czy widzialne są językiem Boga, rozwijał też twórca 
o całkowicie odmiennych poglądach filozoficznych, 
szwedzki mistyk Emanuel Swedenborg, niemal rówieś- 
nik Berkeleya, mieszkający przez kilka lat w Anglii. 
Choć jego liczne prace są zasadniczo odmienne od dzieł 
angielskiego empirysty, to jednak sama koncepcja, iż 
świat widzialny jest komunikatem, w którym rzeczy 

24 



pełnią rolę słów, jest zadziwiająco podobna do Berke- 
łeyowskiej. 

Rozważaniom nad językiem poświęcił Berkeley spo- 
ro uwag zamieszczonych w pracach pochodzących z 
różnych okresów. Na emotywną funkcję języka zwrócił 
uwagę we wstępie do Traktatu. Przypisuje jej istotną 
rolę i sądzi, że być może niekiedy staje się ona nieza- 
leżna od bardziej pierwotnej, ale mniej istotnej funkcji 
informującej (nazywanej przez Berkeleya „przekazy- 
waniem idei"). 

Proszę czytelnika, żeby się sam nad tym zastanowił 
i zbadał, czy nie zdarza się często, już to gdy się słucha, 
już to gdy się czyta jakieś wywody, że uczucia strachu, 
miłości, nienawiści, pogardy oraz im podobne powstają 
bezpośrednio w jego umyśle, gdy postrzega pewne słowa 
i gdy między nimi nie pojawiają się żadne idee. Począt- 
kowo słowa mogły istotnie wywoływać idee zdolne wytwo- 
rzyć te wzruszenia, lecz, jeśli się nie mylę, można stwier- 
dzić, że gdy już język został przyswojony, to słyszeniu 
dźwięków lub widokowi znaków pisarskich towarzyszą 
częstokroć bezpośrednio uczucia, które z początku, po to, 
by mogły sdę wytworzyć, wymagały interwencji idei, t 6ra ? 
całkowicie pomijanych. Czyż nie może nas na przykład 
mile poruszyć obietnica czegoś dobrego, chociaż nie mamy 
idei tego, czym by to być miało? [...] Wydaje się, że nawet 
(jmiona własne wypowiada się nie zawsze po to, by nasu- 
wały nam idee tych indywidualnych przedmiotów, które 
anają być przez nie oznaczone. Gdy na przykład nlozof 
scholastyczny oświadcza mi: „Arystoteles to powiedział , 
to jak myślę, chce przez to jedynie usposobić mnie do 
przyjęcia przytoczonego zdania z uległością i poddaniem, 
zgodnie z tym, co zwyczaj wiązał z tym nazwiskiem (rmfc- 
tat, W. 20). 

Nie zawsze więc, jak widać, język jednoznacznie 
odsyła do określonego stanu rzeczy, a jego niejednozna- 
czność bywa też źródłem licznych błędów, z których 
najpoważniejszy wyraża sdę w przekonaniu, iż istnieje 
coś takiego jak pojęcie abstrakcyjne, takie jak „trójkąt 
w ogóle". 

Ten błąd językowy prowadzi też do przypisania re- 
alnego istnienia odpowiednikom takich pojęć, jak: ma- 
teria, substancja, przyczyna, absolutny czas, absolutna 
przestrzeń itp. Rzeczą rzetelnego badacza jest stopnio- 
we eliminowanie błędów i posługiwanie się takimi ter- 

25 



minami, których znaczenia zostaną zdefiniowane. Ro- 
zwój nauki musi wiązać się z uściśleniem języka. 

Należałaby więc sobie życzyć, aby każdy dołożył tyle 
starania, ile może, aby osiągnąć jasne spojrzenie na idee, 
■które ma rozważać, zrywając z nich cały ten przyodzie- 
wek i ciężar słów, który się przyczynia tak bardzo do te- 
go, że zostaje zaślepiony sąd i że rozprasza się uwaga. Da- 
remnie sięgamy spojrzeniem w niebiosa i zerkamy do wnę- 
;trza ziemi, daremnie radzimy się pism uczonych i tropimy 
\ ■zatarte ślady starożytności, trzeba nam tylko odrzucić za- 
słonę słów, by oglądać najpiękniejsze drzewo, poznania, 
którego owoc jest wyborny i znajduje się w zasięgu na- 
szej ręki {Traktat, W. 24). 

Jak widać, Berkeley, dostrzegając w dotychczaso- 
wej wiedzy ludzkiej wiele błędów i nieporozumień, I 
nie tracił jednak nadziei, iż po ustaleniu prawidłowych |. 
metod badawczych i po rozważnym formułowaniu | 
wniosków umysł ludzki będzie mógł uzyskać prawidło- f 
wy obraz świata. I jeżeli nawet później nie był już tak 
mocno przekonany o tym, iż wszystkie tajemnice bytu 
mogą zostać przez człowieka rozwiązane, to jednak po- 
czucie ograniczenia możliwości poznawczych nigdy nie 
prowadziło go do postawy sceptycznej. Uznawał ją 
zawsze za nieuzasadnioną i moralnie naganną. 

Zresztą człowiekowi nie jest wcale potrzebna wie- 
dza w pełni odzwierciedlająca rzeczywistość, bowiem 
wiedza nie powinna stanowić celu samego w sobie. 
Podobnie jak człowiek, który czyta książkę, stara się 4 
skupić nad jej treścią, a nie analizuje gramatycznych \ 
reguł rządzących jej językiem, tak też — poucza Ber- I 
keley — człowiek studiujący księgi Natury nie po- f 
winien dążyć do tego, by sprowadzać każde zjawisko 
do praw ogólnych. Cel wiedzy jest inny: 

IPowtartśnry powziąć isElachetoiejsze zamiary, jak te, by 
jorzeźwić i podnieść ducha widokiem piękna; ładu, ogromu 
i różnorodności rzeczy przyrodzonych, stąd zaś przy po- 
mocy właściwych rozumowań pogłębić siwe pojęcia' o. więk- 
szości i dobroczynności Stwórcy; a wrastacie podporządko- 
wać, o ile to od nas zależy, różne dziedziny stworzenia 
•celom, do jakich były przeznaczone, ku chwale bożej oraz 
utrzymaniu i uprzyjetanieniu życia naszego i naszych bliź- 
nich (Traktat, 109). 

/ .26 



Wierny przekonaniu Oświecenia, iż ograniczenia 
możliwości rozumu nie umniejszają jego władania w 
tych dziedzinach, które są mu .dostępne, Berkeley nie 
przejawia szacunku dla tak wysoko przez Kartezjusza 
cenionej matematyki. Nauka ta, wyrosła z praktycz- 
nych potrzeb, obecnie — sądzi autor Traktatu — nie- 
słusznie rości sobie prawo do stania się narzędziem 
badań metafizycznych, a jej zawiłe łamigłówki są zwy- 
kłą stratą czasu, o ile „nie służą praktyce i nie podno- 
szą życiowej pomyślności" (Traktat, 119). 



5. „Siris" 

„O dziegciu" 
Chwała ci zwykły soku nie więdnącej sosny! 
Choć żeś tani, lecz twoje zalety są boskie. 
By ukazać je wszystkie {w całej ich wielkości) 
Dużo trzeba i dawnej i nowej mądrości. 
W wielkim trudzie szukamy sił uzdrawiających, 
Iskier życia w balsamach twoich pływających, 
Które z dołu, od ziemi stopniowo nas niosą 
W powietrze, ogień, eter, ku samym niebiosom. 
Zwykłe rzeczy ślad prawdy świętej zawierają. 
Zmysły, imaginacja, trozum przemierzają 
Jej kręte drogi i w prawach natury widzimy 
W prostych skutkach zaiwiairte mistyczne przyczyny 
I wyjaśniamy, w mrokach przed nami ukrytą, 
Zasadę życia, które cały świat przenika. 
Duch tym światem porusza, Rozum nim kieruje 
A wieczne Jedno pieczę nad Wszystkim sprawuje. 

W tym może niezbyt zręcznym, ale też nie przezna- 
czonym do druku poemacie wyraził Berkeley najważ- 
niejsze myśli zawarte w ostatniej z jego większych 
prac: w Siris. 

Jest to niewątpliwie najosobliwsza książka Berke- 
leya. Pełny tytuł tej książki brzmi: Siris:. łańcuch re- 
fleksji i badań filozoficznych dotyczących zalet wody 
dziegciowej i różnych innych przedmiotów powiązanych 
ze sobą i powstających jeden z drugiego. Książka uka- 
zała się w roku 1744. Tytuł Siris, zdrobnienie grec- 
kiego słowa „seira", oznacza sznur lub łańcuch, ale, jak 
pisze Berkeley, była to także staroegipska nazwa Nilu, 

27 



a mądrość starożytnego Egiptu, jak to się dalej okaże, 
była w książce tej czymś cennym i ważnym. 

Użycie w tytule słowa oznaczającego łańcuch ma 
dla tych rozważań podwójny sens. Z jednej strony do- 
tyczy struktury wywodów i ich stylistyki. Jest to, jak 
zapowiada podtytuł, „łańcuch refleksji" — luźno po- 
wiązanych ze sobą uwag, rozważań, wtrąconych dywa- 
gacji. Sam autor przeprasza czytelników, iż nie do- 
starcza im uczonego i uporządkowanego traktatu, lecz 
tylko garść uwag. Ale jest to jedynie autorska kokie- 
teria. Siris odznacza się nie tylko właściwym Berkeleyo- 
wi pięknym stylem literackim, lecz cały ten pozorny 
chaos posiada bardzo przejrzystą i uporządkowaną 
strukturę, podporządkowaną drugiemu znaczeniu użyte- 
go słowa „łańeuch" — odnoszącemu się do teorii bytu. 
Rzeczy (jak również zapowiada podtytuł) są ze sobą po- 
wiązane, tworząc nieprzerwany łańcuch łączący byt 
najwyższy ze światem materialnym, tworząc „Jedno". 

Początkowa część książki poświęcona jest własnoś- 
ciom leczniczym dziegciu i wody dziegciowej. Dalsze 
rozważania prowadzą poprzez naukowe uzasadnienie 
owych własności leczniczych, poprzez analizę szczegól- 
nych cech roślin, z których jest on produkowany, po- 
przez wskazanie na związek tych roślin z istotnym 
składnikiem świata materialnego, jakim jest ogień, aż 
do rozważań nad pierwotną przyczyną wszystkich rze- 
czy, nad „Najwyższym Umysłem" — Bogiem. Jak nieco 
żartobliwie pisze Paul Hazard w cytowanej już książce 
Myśl europejska w XVIII wieku (s. 261): 

Wznosił się tutaj na najwyższe szczyty, skąd z zachwy- 
tem kontemplował piękno • "Wszechświata-Ducha. Objawiał 
zalety dziegciu, którego cudowne własności poznał wśród 
dzikich; leczy on wszelkie schorzenia, zarówno zepsutą 
krew, jak owrzodzenia trzewi, zarówno suchotniczy kaszel, 
jak różę, dolegliwości eharłacze i histeryczne, piasek mo- 
czowy i puchlinę wodną, gangrenę i szkorbut, ospę, poda- 
grę i gorączki, u wszystkich, dzieci i starców, u mężczyzn 
i kobiet, u marynarzy i ludzi osiadłych. Od dziegciu prze- 
chodził do zawartych w nim soli lotnych, od nich do po- 
wietrza, od powietrza do eteru, od eteru do Mądrości, któ- 
ra nim szafuje, do czystego ognia, niewidzialnego ognia: 
nie można bowiem ani na krok posunąć się w tłumaczeniu 

28 



zjawisk, aby nie uznać obecności i bezpośredniego działa- 
nia czynnika niematerialnego, który łączy, porusza i ukła- 
da wszystkie rzeozy zgodnie z regułami i dla celów uzna- 
nych za stosowne. 

Siris to jedyne dzieło Berkeleya w pełni erudycyj- 
ne. Jego wczesne teksty zawierają z rzadka jakąś alu- 
zję do cudzych poglądów, tylko czasem pojawia się czy- 
jeś nazwisko. Dopiero w Siris widać, iż mamy do czy- 
nienia z filozofem znakomicie obznajomionym nie tylko 
z tradycją filozoficzną europejską i pozaeuropejską, lecz 
także z wszystkimi ważniejszymi osiągnięciami swej 
epoki, dotyczącymi nauk przyrodniczych — medycyny, 
chemii, botaniki. Erudycja ta ujawniana jest w Siris 
nie dla epatowania czytelnika, ale dla ukazania, iż po- 
glądy głoszone przez autora nie są w myśli ludzkiej 
niczym nowym. Zatem, choć na pierwszy rzut oka mo- 
gą wydawać się zaskakujące, posiadają swój czcigodny 
i uznawany z dawna rodowód. 

Siris, przynajmniej w swej początkowej części, jest 
traktatem medycznym. Berkeley występuje tu jako żar- 
liwy zwolennik, praktyk i teoretyk leczenia specjalnie 
przygotowanym preparatem dziegciu. Sądził, iż jest to 
lek skuteczny w wielu, jeśli nie we wszystkich choro- 
bach i sam również do końca życia przyjmował wyłącz- 
nie ten środek, twierdząc, iż zawdzięcza mu dobre zdro- 
wie. Poszukiwanie jednego leku -panaceum, skutecznego 
we wszelkich dolegliwościach nie było niczym osobli- 
wym w jego epoce. Nie było też nic dziwnego w tym, 
iż biskup diecezji Cłoyne zajmuje się osobiście lecze- 
niem swoich chorych parafian, a także, iż publikuje 
traktat dotyczący rezultatów swej udanej praktyki le- 
karskiej. Lekarzy w owych czasach było przecież nie- 
wielu, wiedza medyczna nie stała wysoko, a w ubogiej 
i oddalonej od wielkieh ośrodków diecezji osoba du- 
chowna była jak najbardziej predestynowana do tego, 
aby nieść pomoc wszelkiego rodzaju. Innym argumen- 
tem, który kazał mu uznać wiedzę medyczną za coś 
niezmiernie istotnego dla umysłowego rozwoju czło- 
wieka, było przekonanie, iż między ciałem a duszą za- 
chodzi ścisły związek i jak muzyk nie może grać na 

29 



instrumencie, który nie jest dobrze nastrojony, tak 
człowiek, którego ciało jest chore, 'nie może w sposób 
należyty" dążyć do osiągnięcia wiedzy i mądrości. 

Z leczniczym działaniem wody dziegciowej zetknął 
się Berkeley w czasie swego pobytu w Ameryce. Jak 
pisze T. E. Jessop we wstępie do Siris, środek ten zna- 
ny był już dość dawno angielskim marynarzom, pły- 
wającym na trasach żeglugi do Indii Zachodnich. Ro- 
bili oni wywar z pociętych na kawałki lin okrętowych 
przesyconych dziegciem i stosowali tak otrzymany płyn 
jako lek przeciw różnym dolegliwościom, zwłaszcza 
płucnym. Jednakże dopiero książka Berkeleya uczyniła 
ten lek popularnym i znanym w całej Anglii. Picie wo- 
dy dziegciowej stało się odtąd modne w różnych krę- 
gach społecznych — od dworów książęcych po ubo- 
gą ludność, jako że jedną z niewątpliwych zalet tego 
środka była jego taniość i łatwość produkcji. Apteki 
robiły znakomite interesy, a nieliczne głosy krytyczne 
nie osłabiały zainteresowania ani dla leku, ani dla 
książki, która ukazywała jego zalety. 

Ale sławę i poczytność zyskało dzieło Berkeleya nie 
dla swojej bardzo już dziś nieaktualnej, często nieco 
zabawnej erudycji medycznej. Siris to przede wszyst- 
kim traktat filozoficzny, fascynujący, współczesnych i 
późniejszych czytelników zarówno frapującą zawartoś- 
cią metafizyczną, jak i pięknem styju literackiego, któ- 
rego pełna prostoty i elegancji metaforyka do dziś cie- 
szy czytelnika. Czytywali Siris filozofowie i literaci — 
zachował się np. egzemplarz stanowiący kiedyś włas- 
ność wielkiego poety angielskiego, Williama BIake'a, 
z jego uwagami na marginesach. 

Niewątpliwie, uzasadnienie naukowe przedstawio- 
nych propozycji terapeutycznych nie jest mocną stroną 
tej książki, nie jest to jednak wina jej autora. Jego 
wiedza stanowi dość dokładne odzwierciedlenie panu- 
jących w owym czasie najbardziej postępowych poglą- 
dów. Berkeley sumiennie studiował dzieła wybitnych 
botaników i chemików, a także alchemików, gdyż w 
tym czasie trudno byłoby jeszcze przeprowadzić wy- 

30 



raźną linię oddzielającą chemię od alchemii, z której 
przecież chemią w jakiś sposób się wywodzi. 

Wśród nazwisk uczonych tworzących podwaliny 
współczesnej chemii trzeba wspomnieć przede wszyst- 
kim o Hermannie Boerhaave, którego Elementa 
chemiae Berkeley wielokrotnie, cytował. Boerhaave, 
botanik, chemik i lekarz stał się dla Berkeleya jednym 
z autorytetów, do jakich odwoływał się przy wyrażo- 
nym w Siris przekonaniu, iż zasadniczym składnikiem 
materialnego świata jest ogień. Prawdopodobnie od nie- 
go też przejął Berkeley szacunek dla wielkiego lekarza 
Hipokratesa, również przywiązującego wagę do ognia 
jako istoty rzeczywistości: „Hipokrates, w swym trak- 
tacie De diaeta mówi o potężnym, ale niewidzialnym 
ogniu, który bezgłośnie rządzi wszelkimi rzeczami" — 
notuje Berkeley (Siris, 174). 

Z innych wielkich lekarzy, na których Berkeley się 
powołuje, trzeba wymienić przede wszystkim Paracel- 
susa. Do jego pism Berkeley odsyłał przede wszystkim, 
rozważając lecznicze właściwości preparatów uzyski- 
wanych z drzew szpilkowych (a tak właśnie otrzymy- 
wano wodę dziegciową), ale jeszcze ważniejsze jest 
podobieństwo, jakie widzi między swoimi poglądami a 
zawartą w pismach Paracelsusa teorią ognia-światła. 

Philippus Aureolus Theophrastus Bomabastus von 
Hohenheim znany jako Paracelsus żył i działał w pierw- 
szej połowie XVI wieku (1490—1541). Z wykształce- 
nia i zawodu lekarz, całe swoje życie poświęcił lecze- 
niu, pojmowanemu przez niego jako misja, którą le- 
karz winien spełniać bez oglądania się na zyski. 

Stefan Swieżawski w książce Między średniowieczem 
a czasami nowymi (Warszawa 1983, s. 281) tak o nim 
pisze: 

W przekonaniu Paracelsa granica przebiegająca między 
naukami przyrodniczymi, filozofią przyrody i magią jest 
równie nieuchwytna, jak między religią i okultyzmem. Su- 
biektywnie był on zapewne przekonany, że wykorzystując 
magię i różne odmiany wiedzy tajemnej nie tylko nie wy- 
kracza poza ramy chrześcijańskiej prawomyślności, lecz 
wzbogaca całą sferę religijności, korzystając z różnych 
okultystycznych tradycji i tekstów, których heteródoksyj- 

31 



ność nie została jeszcze wówczas dostatecznie ujawniona 
[...] Mewątipliwie nie były mu obce koncepcje kabalistycz- 
ne, na co wskazuje występująca w Paragranum zaczerp- 
nięta z kabały triada: powietrze — ogień -- materia, tak- 
że myśl [...] o tym, że człowiek jest zdolny do tego, by 
wpływać na ciała niebieskie. Ten ostatind, wywodzący się 
z Zoharu motyw ma swoje ostateczne uzasadnienie w kon- 
cepcji panteisitycanc-antropozioficznej, zgodnie z którą za- 
chodzi głęboka tożsamość między mikro- i makrokosmo- 
sem, między człowiekiem i wszechświatem, a wreszcie mię- 
dzy człowiekiem, światem i Bogiem. 

Tego rodzaju przekonania były bliskie autorowi Si- 
ris. Teza, iż istnieje ścisły związek między człowie- 
kiem-mikrokosmosem a wszechświatem, właściwa m.in. 
dla wszelkiego rodzaju alchemii, pozwoliła także na 
uzasadnienie twierdzenia, że substancje chemiczne wpro- 
wadzone do ludzkiego ciała mogą wpływać na zdrowie 
człowieka. 

Oczywiście nie należy zapominać, że myśl Paracel- 
susa jest to jeszcze alchemia i magia, istotną też ro- 
lę w jego poglądach odgrywała astrologia, wyrażająca 
się między innymi w przekonaniu, iż zarówno choroby, 
jak i skuteczność leków zależą od układów gwiezd- 
nych — znajomość astrologii musi więc składać się na 
podstawowe wykształcenie lekarza. Te elementy my- 
ślenia są autorowi Siris obce. Podobnie jak to czynił 
w stosunku do innych filozofów i uczonych, na których 
się powoływał, z całokształtu poglądów Paracelsusa wy- 
bierał tylko te elementy, które stanowiły uzupełnienie 
lub uzasadnienie jego własnych przemyśleń. 

W dziedzinie nauk przyrodniczych istotna dla Ber- 
keleya okazuje się botanika, związana zarówno z me- 
dycyną i chemią, jak i — ogólniej — z Berkeleyowskim 
obrazem wszechświata. Korzystał przy tym ze źródeł 
starożytnych — przede wszystkim z Pliniusza Starszego, 
z uwag Paracelsusa i z osiągnięć najnowszych. Fascy- 
nują go rozwijające się badania mikroskopowe ukazu- 
jące złożoność budowy tkanki roślinnej, a także po- 
dobieństwo między budową roślin i zwierząt, co po- 
twierdza jego przekonanie o jednorodności wszechświa- 
ta. 

Kilkakrotnie powtarzało się już tu stwierdzenie, iż 

32 



Berkeley odwoływał się do tych uczonych i filozof ów, 
którzy wyrażali przekonanie, że istotą świata jest ogień. 
Zanim nieco obszerniej omówię tę sprawę, trzeba jed- 
nak ją objaśnić już teraz, bo właśnie tu znajduje się 
początek, pierwsze ogniwo „łańcucha" Berkeleyowskich 
wywodów. 

Pamiętamy, że w dotychczasowych swych wywo- 
dach Berkeley zaprzecza istnieniu materii. W Siris na- 
tomiast pojęcie to nie tylko występuje często, lecz uzys- 
kuje także swoją podbudowę teoretyczną. Berkeley - 
-przyrodnik, Berkeley-lekarz, badając właściwości leku, 
zastanawiając się nad tym, jak i dzięki czemu jedna 
substancja może oddziaływać na drugą, posługuje się 
tym, tak poprzednio krytykowanym, pojęciem i nie 
widzi potrzeby podawania uzasadnienia takiej zmiany 
poglądów. 

Jak więc pogodzić ze sobą te dwie na pozór sprzecz- 
ne tezy: poprzednią tezę — o nieistnieniu świa- 
ta materialnego i obecną — o realnym, 
materialnym powiązaniu ze sobą wszystkich rze- 
czy. Komentatorzy pism Berkeleya prowadzą analizy 
dotyczące tej kwestii w różnych kierunkach — od 
stwierdzenia, iż jest to po prostu radykalna zmiana 
poglądów, do propozycji, aby wypowiedzi z Siris od- 
czytywać niejako metaforycznie, przyjmując, że Ber- 
keley, kierując swe zainteresowania w stronę swoiście 
rozumianej filozofii przyrody, posługuje się językiem 
i zespołem pojęć właściwych tej dziedzinie. Wydaje się 
jednak, że trzeba spróbować przyjrzeć się na pozór 
sprzecznym wypowiedziom Berkeleya jeszcze raz, przy- 
wołując ukazaną już wcześniej myśl, iż świat postrze- 
gamy zmysłowo jest językiem, jakim Bóg przemawia 
do człowieka. 

Świat jako zestaw znaków języka ma charakter zja- 
wiskowy, ale zarazem w jakiś sposób przysługuje mu 
realne istnienie. Można by może odwołać się do sfor- 
mułowania i porównania dokonanego przez filozofa, 
którego poglądy odmienne cd Berkeleyowskich miały 
jednak, podobnie, na celu przezwyciężenie Kartezjań- 
skiego dualizmu — do Gottfrieda Leibniza. Otóż Leib- 

3 - Naw 407 33 



niz, również odrzucający tezę materialistyczną, stwier- 
dza, że rzeczy, to zjawiska, ale zjawiska „dobrze ugrun- 
towane" — phaenomena bene fundata, istnieją tak, jak 
np. tęcza. : 

Ich „ugruntowaniem", według koncepcji Berkeleya, 
byłby ogląd Boży, i tylko on, bo w umyśle Boga istnieje 
, nieskończona różnorodność idei, takich jednak, których 
nie ujawnia on człowiekowi, a więc nie nadaje im by- 
tu rzeczy. Układając rzeczy w pewne stałe współwystę- 
powanie, tworząc „gramatykę" owego języka, Bóg po- 
zwala człowiekowi na odczytywanie stałych następstw 
w postaci praw przyrody, choć oczywiście ta stałość 
zależy tylko od Jego woli i w każdej chwili mógłby 
ją zmienić. Człowiek może jednak uznać w swoich po- 
szukiwaniach badawczych świat za coś, czym rządzą 
stałe prawa, a także — zupełnie słusznie — ,za coś ist- 
niejącego niezależnie od jego indywidualnego postrze- 
gania. 

W tym sensie można, zachowując dotychczasową 
tradycję językową, mówić o istnieniu materialnych 
przedmiotów, pamiętając wszakże, iż to tylko sposób 
mówienia. Można wówczas w uzasadniony sposób badać 
hierarchię tych przedmiotów-zjawisk: od idei w umyśle 
Bożym poprzez ogień jako czynnik pośredniczący, po- 
wietrze, aż do najniższego rodzaju materii. Można rów- 
nież traktować człowieka jako istotę posiadającą zarów- 
no umysł jak i ciało, znowu pamiętając przy tym, iż 
istnienie ciała ludzkiego ma taki sam charakter, jak 
istnienie przedmiotów, to znaczy zjawiskowy. 

Podobnie, posługując się pojęciem przyczyny należy 
mieć na względzie umowność tego pojęcia, zjawiska 
bowiem powiązane są ze sobą wyłącznie poprzez inter- 
wencję Boga. Najwyższy Umysł jest zresztą nie tylko 
przyczyną ruchu materii nieożywionej, lecz także tylko 
w odwołaniu do niego wyjaśnić można bezwiedną pra- 
cę ludzkiego organizmu, np. bicie serca. Człowiek sam 
nie jest autorem tych nieświadomych ruchów, jak nie 
jest nim dobry muzyk, którego palce automatycznie, 
lecz sprawnie grają na instrumencie: 

34 



[...] to co jest dokonywane według reguł, musi być po- 
przedzane przez coś, co rozumie te reguły, jeśli nie przez 
samego muzyka, to przez jakiś inny czynny rozum, może 
ten sam, który kieruje pszczołą i pająkiem i porusza człon- 
ki ludzi chodzących .we śnie (Siris, 257). 

Pamiętając o tych wszystkich zastrzeżeniach, może- 
my teraz powrócić do zawartej w Siris myśli, że fi- 
lozof badający rzeczywistość ma do czynienia z sub- 
stancją duchową i materialną, światem boskim i — 
jak się chętnie wyraża Berkeley — „światem podksię- 
życowym". 

Nauki przyrodnicze, zwłaszcza chemia, wskazują na 
różnorodność postaci materii, przy czym — jak się wy- 
daje — niektórym z nich przypada istotna rola. Zwłasz- 
cza w alchemii starano się odnaleźć podstawowe skład- 
niki wszelkiej materii. Dla Paracelsusa były nimi rtęć, 
siarka i sól, a ostatecznie pierwotnym tworzywem 
wszystkiego był tajemniczy element zwany przez niego 
. „iliaster". 

Alchemia to proceder pozwalający nam, dzięki niepo- 
równanej mocy ognia, dotrzeć w każdej rzeczy do osta- 
tecznego jej tworzywa, zespalającego jedność z wielością; 
Wulkan i Archaeus są tymi czynnikami, które tworzywo to 
obrabiają i przystosowują do różnorodności rzeczy we 
wszechświecie (S. Swieżawski, tamże, s. 284). 

Dla Berkeleya tym najważniejszym elementem jest 
właśnie ogień utożsamiany także ze światłem lub „go- 
rącem". Nie jest to bowiem zwykły ogień, płomień, ja- 
ki obserwujemy patrząc na spalające się ciało, jest to 
ogień niewidzialny, wszystko przenikający i znajdują- 
cy się wszędzie, od diamentu poprzez powietrze do 
ludzkiego ciała i tkanki roślinnej. On to powoduje, iż 
wszystkie przedmioty materialne stanowią jedność, on 
też stanowi źródło ruchu i życia, jest odpowiednikiem 
„duszy roślinnej" i „duszy zwierzęcej" (duszy ludzkiej 
nie, bo ta jest czymś niematerialnym). 

Ogień jest źródłem ruchu wszelkich rzeczy, gdyż 
materia sama przez się jest bierna — w tym punkcie 
Berkeley nigdy nie zmienił swego stanowiska. Także 
zresztą sam ogień nie posiada zdolności ruchu, jest on 
poruszany bezpośrednio przez umysł boski, jest więc 

35 





niejako przekaźnikiem ruchu. Jako najdoskonalszy ro- w powietrzu znajduje się jakiś element niezbędny dla 
dzaj materii stanowi łącznik między Bogiem a przed- życia człowieka, ten właśnie element Berkeley nazy- 
miotami świata przyrody. Często zresztą Berkeley mó- wa j ogniem, łub — idąc za współczesnym sobie nazew- 
wi o jeszcze jednym elemencie pośredniczącym, na któ- nictwem — eterem. 

ry działa ogień.. Jest to powietrze, jakby następny w hie- Hipoteza eteru przyjmowana przez tak wybitnych 
rarchii doskonałości elemetnt materii. filozofów jak Kartezjusz oraz fizyków, jak Robert 
Berkeley wielokrotnie podkreślał, że ogień, choć Boyle czy Izaak Newton, miała zresztą służyć do wyjaś- 
niewidzialny, jest jednak materialny i składa się z nie- niania różnych zjawisk, wymagających uznania istnie- 
zmiernie drobnych cząstek. (W tej sprawie Berkeley po- n j a jakiegoś ośrodka lub elementu pośredniczącego, 
lemizował m.im. z filozofem włoskim Marsiglio Ficino, 0 samej naturze ognia Berkeley wypowiadał się 
który sądził, iż ogień jest niematerialny). Jak wszystkie wielokrotnie i obszernie, przede wszystkim podkreśla- 
istniejące twory, ogień jest stwarzany przez Boga, lecz j ąc wspomniany już fakt, iż ogień jest przyczyną ru- 
w świecie przyrody jego najpotężniejszym źródłem jest ^ { ^ 0 za równo ruchu ciał nieożywionych, jak i ży- 
słońce, właśnie z tej racji uznawane, jak sądzi Berkeley, wych organizmów, choć nie przyczyną pierwszą, tą 
w wielu religiach za boga. Światło płynące od słońca bowiem jest zawsze „Najwyższy Umysł", 
eromadzi sie min. w roślinach, przy czym niektóre z t ..... . . , „ , . . 

gromaazi się h™*™ rawieraiace żvwice Ten eter tez czysty niewidzialny ogień, najbardziej 
roślin, przede wszystkim drzewa zawierające zywiuę, subtelny i elastyczny spośród wszystkich ciał, przenika, jak 
gromadzą go więcej. Woda dziegciowa, produkowana ^ wydaje;, cały wszechświat i irozpffieBfczenia saę w nim. 
z tych gatunków drzew, właśnie temu zawdzięcza swe q y. e powietrze jest be^ośrednim czynnikiem aktywnym 
uzdrawiaiace właściwości — dostarcza choremu orga- czy też instrumentem rzeczy naturalnych o tyle ten czysty, 
uznidwid^w: w ' „ ro 4 TmaOTTYnnwanei niewidzialny ogień jest pierwszą naturalną przyczyną ru- 
mzmowi zwiększoną dawkę owej zmagazynowanej ^ ^ feż £r6dtenij z M6reg0 po^trze czerpie swą moc. 
energii słonecznej. Jest ona zresztą zawarta w każdym p^ę^y czy ijjndik działający, jest wszędzie obecny, za- 
pożywianiu i właśnie dlatego jedzenie stanowi dla czło- wsiae gotów wkroczyć do działania, jeśli go nie poskromi 
wi^lra frodłn 7vcia* 1 ^ 0P anu i e najwyższa Mądrość. Będąc zawsze czynny i 
^ - y w nieustannym ruchu, pobudza do działania i ożywia całą 
Ten ziemski glob jest jak się wydaje, tylko matrycą widzialną materię, równie dobrze 1 może tworzyć, jak nisz- 
eotowa przyjąć od słońca ' światło i życie (Siris, 43). czyć [...] Jest tak zwinny w ruchach, tak subtelny i wseę- 
Nieusiaone działanie, słońca na elementy powietrza, dotoylski z natury, tak rozległe jest jego oddziaływanie, iz 
ziemi i wody i na wszelki rodzaj oiał stanowiących, mie- wydaje się, że jest on niczym innym, jak duszą wegeta- 
szaninę zwierząt, roślin i minerałów, jest źródłem wszyst- tywną łub ożywiającym świat duchem (Siris, 154). 
kich procesów chemicznych (tamże, 43). \ Q ^ najsubtelniejszym rodzajem 
Powietrze stanowi bezpośredni przekaźnik tego ży- materii, a — używając tego terminu wymiennie z 
oiodajnego światła. Ono sarnę jednak nie posiada ży- określeniem „światło" — Berkeley zastrzega się, iż na- 
ciodajnych właściwości, źródłem ich dla życia ziemskie- i eZ y odróżnić zwykły, dostępny postrzeżeniu zmysło- 
go jest wyłącznie słońce. wemu płomień od niewidzialnego ognia, przenikającego 
Trzeba pamiętać, iż rozważania Berkeleya-chemika, wszelkie przedmioty, posiadającego zdolność łączenia 
dotyczące natury powietrza oraz owego tajemniczego s ję z każdym rodzajem materii, a zarazem stanowiącego 
ognia, pochodzą z okresu poprzedzającego tak ważne zasadę życiową wszelkich żyjących istot nie-człowie- 
dla współczesnej chemii wydarzenie, jakim były od- czych, ich „duszę". 

krycia Antoine Laurenta Lavoisiera i Josepha Pristleya <p 0 utożsamienie światła-ciepła z „siłą życiową" ma 
dotyczące tlenu. Wiedziano już wówczas natomiast* iż swoją długą tradycję filozoficzną, do której Berkeley 

36 37 




* 

chętnie się odwoływał, wymieniając m.in. starożytną eter, przenikający wszystkie cielesne byty, który jest nie- 
uięwue sit; uuwuijncu, i w / u " UJ J x ■ . , i V, ustannie poruszany i kierowany przez umysł i ze fazyczne 
szkołę stoików, gdzie ogień odgrywał istotną rolę. Po- przyczyny są tylko instrumentalne lub raczej, że są to tyl- 
glądy stoików Berkeley znał przede wszystkim z po- fc 0 znaki i wskazówki 

Chodzącego z III wieku dzieła Diogenesa Laertiosa, któ- Ci starożytni filozofowie [...] uznawali, że wszystko jest 

_. +„,_ n+n ™<=ał- cstniow iiwa7aiji żp natura iest twór- ożywione i znajduje się w wiecznym ruchu, przyjmowali 
ry tak oto pisał, „btoicy uważają, ze natura jest twor . ni d jedność . jej brak) Q cząsteczkach sądzi _ 

czym ogniem, systematycznie zmierzającym do tworze- n> iz jedne gię przycią g a j ą) a i^ odpychają i że to przy- 
nia, powiewem ognistym i twórczym". (Żywoty i po- ciąganie i odpychanie tak różnorodne, regularne i celowe 
alądy słynnych filozofów, polski przekład: Warszawa, może być wyjaśnione tylko przez przyjęcie istnienia ro- 
1QR9 A Ar .w zumu, który rządzi i steruje wszelkimi pojedynczymi ru- 
±ycu, s. <±*v). chami dla zachowania i pożytku całości (Siris, 166, 167). 

Stoicy twierdzili tez, ze ogień przenikający cały 
świat jest zarazem jego duszą. Podobne poglądy gło- Z pism platońskich wymieniał Berkeley najczęściej 
sił rzymski filozof Marcus TuJflśus Cicero (106—43 p.n.e.), Tirnajosa. Ten późny dialog, napisany już w ostatnich 
- również przez Berkeleya cytowany. W przekonaniu Ci- latach życia Platona, za przedmiot rozważań ma filo- 
cerona nie ulega wątpliwości, że źródłem i zasadą życia zoiią przyrody, którą Platon w zasadzie się nie zajmo- 
ludzkiego, zwierzęcego i roślinnego jest: wał. Nawiązywał w tym dialogu do poglądów rozmai- 
tych starożytnych filozofów, w tym także do pitagorej- 
[...] ciepło, przez które wszystkie znane nam istoty czyków. Jak wiadomo, według Platona świat został zbu- 
ufazymują się przy życiu i silach. Jeslk więc ludzie i zwie- dowanv Drzez Twórcę Demiurga na wzór odwiecznych 
rzęta trwają, jak również poruszają się i czują dzięki swo- aowany przez iworcę, jjemiurga, na wzor oawiecznycn 
jej ciepłocie, to niedorzecznością, byłoby twierdzić, że ta- idei, z odwiecznie istniejącego tworzywa, 
kiegoż czucia pozbawiony jest świat, przeniknięty nieska- na j bardzi ,e,j upodobnić świat do naj- ■ 
lanym, wolnym i czystym ogniem; zwłaszcza ze ten cha- piękniejszego z przedmiotów myśli i ze wszech miar naj- 
rakterystyczny dla świata ogaen porusza się bez . pochodzą- doskonalszego, więc zrobił go jedną istotą żywą, widzial- 
cych skądinąd popędów i bez zewnętrznych bodźców, lecz kt 6r a zabiera w sobie wszystkie istoty żywe [...] Ten 
sam przez się i z własnej woli Bo czyz nroze byc ws i sU- &vJat mugi fe & material j wMzialn y i dotykalny. A bez 
mejszego od świata izby pobudzało i P«™ło <* i któ- ^ mQŻe widzialne [...] Dla- 
ry go zachowuje? (O naturze bogów [w:] Pisma filozof icz- ^ na pQC2ątku ^'zrobił ^ ^azectówiate z ognia 
ne, t. I, Warszawa, 1960, s. 91). j ziemi j on0 się z teg0 składa (Timajos, przekł. W. Wit- 

W pismach starożytnych filozofów Berkeley widział wieki. Warszawa 1960, s. 40). 
pierwowzór swojej koncepcji, przedstawione przez nie- Platońskiej teorii ognia jako elementu pośredniczą- 
go streszczenie stanowi równocześnie wykład własnych cego w samym procesie postrzegania Berkeley nie cy- 
poglądów: tował, ale przytaczał poglądy autora Tirnajosa na po- 

wstawanie właśnie z ognia świata materialnego. 
Piłagorejczycy i płonicy mieli, ^^^ąj^e^n Zainteresowanie Berkeleya dla filozofii Platona nie 
systemu świata. Przyjmowali zasady mechaniczne, ale po- * , 
budzane przez duszę lub umysł: rozróżniali w ciałach ja- było niczym osobliwym w filozofii angielskiej tej epo- 
kości pierwetoe i wtórne, przy czym te pierwsze uznawali ki. W Anglii bowiem (zwłaszcza w uniwersyteckim 
za przyczyny fizyczne, a przyczyny fizyczne rozumieli w ośrodku Cambridge) intensywnie zajmowano się po- 
sposób właściwy: wiedzieli że istnieje umysł ^sko^wny g i ąda mi autora Uczty, a także (może przede wszyst- 
w swej mocy, nierozciągły, niewidzialny, nieśmiertelny, . fV* . , , . , y ' . . . x , \ , 3 
który kieruje wszystkimi rzeczami, jednoczy je i zawiera kim) poglądami Plotyna i jego kontynuatorów, 
je w sobie: wiedzieli, że nie .ma nic taMego, jak realnie Wpływy filozofii Plotyna na myśl chrześcijańską 
istniejąca absolutna przestrzeń: że umysł, dusza lub duch datują się od jej najwcześniejszych początków i trwały 
Tf\^^£Vl fiSS?te E %fiK "bTiny P"ez całe średniowiecze, aby poprzez systemy filozofii 

38 39 

i w 



Renesansu i wiek siedemnasty dotrzeć do nowożyt- 
ności. 

Poglądy Plotyna (203—270 r. n.e.) stanowiły przejś- 
cie od starożytności do średniowiecza. Pozostając pod 
wpływem filozofii Platona, stworzył własny oryginal- 
ny system, o którym Władysław Tatarkiewicz powie- 
dział w Historii filozofii, że był tworem nie badania 
naukowego w ściślejszym słowa znaczeniu, lecz fantazji 
intelektualnej. Rzeczywistość, która w wizji Plotyna 
jest „czystą jednią", w nieustannych przemianach wy- 
twarza, wyrzuca z siebie niższe od niej postacie bytu, 
są to duch, dusza i materia. Przy tym przemiany bytu 
nie mają charakteru rozwoju,' dokonują się nieustannie. 
W kolejnych emanacjach absolut — byt najdoskonalszy — 
tworzy formy mniej doskonałe, płynące z niego jak 
światło ze słońca. Świat więc jest jednością, wszystko 
w nim pozostaje w ścisłym związku i działanie na je- 
den element wszechświata znajduje swój wyraz w in- 
nych elementach. 

Platonicy z Cambridge, przede wszystkim Ralph 
Cudworth (1617—1688), o którym Berkeley wyrażał 
się zawsze z najwyższym szacunkiem, przejęli nie tylko 
tezę Plotyna o zasadniczej jedności całego świata i o 
tym, że cała rzeczywistość ma naturę duchową, lecz 
także przeświadczenie o dynamicznym i emanacyjnym 
charakterze tej rzeczywistości. Nadając filozofii Ploty- 
na charakter chrześcijański, platonicy z Cambridge sta- 
rali się przezwyciężyć tak charakterystyczny dla myśli 
chrześcijańskiej dualizm ducha i materii poprzez uzna- 
nie, że stanowiący centrum i źródło wszystkiego, co 
istnieje, element boski przenika całą rzeczywistość, sta- 
nowiąc Jedność. Także i tu występuje pojawiająca się 
w pismach Plotyna metafora solarna: jak promienie 
słoneczne, tak element duchowy, odrywając się od swe- 
go Centrum, nieustannie przenika wszystkie mniej do- 
skonałe byty — pisał jeden z platoników 'z Cambridge, 
Henry More. 

Berkeley z aprobatą przytacza ich poglądy, a przede 
wszystkim „uczonego Cudwortha", zwłaszcza jego 
stwierdzenie, że rzeczywistość dana człowiekowi w po- 

40 



strzeżeniu zmysłowym, to język, jakim Bóg przemawia 
do człowieka. Z platonikami z Cambridge łączy go też 
taka interpretacja filozofii Plotyna, którą można by 
określić jako racjonalistyczną. Plotyn i jego następcy 
za zasadnicze źródło poznania rzeczywistości uznawali 
poznanie mistyczne. Natomiast interpretatorzy angielscy 
kładą nacisk na fakt, że to poznanie rozumowe do- 
starcza informacji o świecie człowiekowi, który do- 
statecznie biegle i uważnie potrafi go badać, choć, oczy- 
wiście, pewne aspekty tej rzeczywistości pozostają dla 
niego na zawsze -ukryte. To stanowisko podzielał Ber- 
keley. 

Innym ważnym dla Berkeleya źródłem interpretacji 
platonizmu była filozofia XV wieku, a przede wszyst- 
kim pisma Marsiglio Picino. 

Marsiglio Ficino (1433 — 1499) był człowiekiem, o któ- 
rym niewątpliwie można powiedzieć, iż przyswoił no- 
wożytnej Europie myśl platońską. Nie tylko jego własne 
prace to komentarze i oryginalne rozwinięcia myśli 
platońskiej, ale, co ważniejsze, w ciągu dwudziestu kil- 
ku lat przełożył z języka greckiego na powszechnie 
wówczas znany język łaciński najważniejsze pisma 
Platona, a także Enneady Plotyna i prace jego kon- 
tynuatorów. 

Świat jest dla Ficina jednością, której centrum sta- 
nowi Bóg, przenikający wszystko, co jest dziełem jego 
tworzenia, aż do najniższego szczebla bytu — do ma- 
terii. Rzeczy tworzą ze sobą najściślej złączoną całość 
i między każdą z nich zachodzą powiązania. 

U Ficina spotykamy tak charakterystyczną dla Plo- 
tyna, a tak ważną w poglądach późnego Berkeleya me- 
tafizykę światła. Cała rzeczywistość jest w swej na- 
turze światłem, którego pełnia przejawia się w Bogu, 
a najniższy stopień w materii. Samo światło jako skład- 
nik rzeczywistości jest czymś niematerialnym. Berke- 
ley, podzielający w zasadzie poglądy Ficina, w tym 
punkcie z nim się nie zgadza. 

Łączyło go natomiast z Ficinem zainteresowanie dla 
dzieł, których Ficino był tłumaczem, a których auto- 
rem był, jak sądzono, Hermes Trismegistos. Ponieważ 

41 



jest to postać wielce osobliwa, warto poświęcić jej kilka 
słów. 

Dzieło Hermesa, nazywane Corpus Hermeticum zo- 
stało przyswojone myśli nowożytnej Europy w XV wie- 
ku, a więc w epoce bliskiej poglądom autora Siris. Fi- 
cino przetłumaczył je z języka greckiego na łacinę w 
latach 1469—1471. Same jednak pisma mają rodowód 
o wiele starszy. Ich domniemany autor, Hermes Tris- 
megistos — „Hermes po trzykroć wielki" — nigdy nie 
istniał. Imię to było grecką nazwą egipskiego boga 
Totha, patrona min. pisma i wszelkich nauk związa- 
nych z pismem, a także medycyny, astronomii i magii. 
Identyfikacja egipskiego boga Totha z greckim Her- 
mesem datuje się z czasów sprzed Herodota. 

Pisma przypisywane Hermesowi Trismegistosowi, 
których różnorodni anonimowi autorzy wywodzili się 
przeważnie z gnostyków, tworzą dwie grupy: herme- 
tyzm „popularny", który zajmował się astrologią i na- 
ukami okultystycznymi oraz hermetyzm „uczony", któ- 
ry zajmował się teologią i filozofią. Ten ostatni wywarł 
nie dający się przecenić wpływ przede wszystkim na 
myśl filozoficzną Europy XV wieku (wcześniej oddzia- 
ływał także na filozofię arabską). W okresie hellenis- 
tycznym do pism hermetycznych zaliczano przede 
wszystkim prace astrologiczne, później dodano do nich 
traktaty z medycyny, alchemii i magii. W astrologii 
hermetyzm przyjmował, że kosmos stanowi jedność i 
wszystkie jego części są od siebie współzależne, co, jak 
już wspomniano, stanowiło podstawę zarówno dla al- 
chemii, jak i magii. Pisma hermetyczne stały się istot- 
nym elementem rozwijającej się medycyny, wskazując 
na to, iż pewne elementy świata materialnego mogą na 
zasadzie wzajemnego związku wszechrzeczy oddziały- 
wać na ludzki organizm — uzasadnienia stosowane w 
ziołolecznictwie i przy posługiwaniu się takimi sub- 
stancjami, jak siarka i rtęć czy też Berkeleyowska wo- 
da dziegciowa. 

Traktaty teologiczne stanowią zasadniczą część prze- 
tłumaczonego przez Marsiglio Ficino Corpus Hermeti- 
cum, z najbardziej znanym, noszącym tytuł Aselepios 

42 



włącznie. Pochodzą one najprawdopodobniej z trzech 
pierwszych stuleci n.e. Nie stanowią jakiejś określonej, 
nowej doktryny, łączy je charakter mistyczny i przeko- 
nanie o tym, iż prawdziwa wiedza jest czymś, co po- 
winno być przed ogółem ukryte, dostępne tylko mędr- 
com. (Tego rodzaju przekonanie jeszcze dobitniej było 
podkreślane przez koncepcje gnostyczne). Wiedza, ja- 
ką ujawniał Hermes, zwłaszcza dotycząca samej na- 
tury tego, co ostateczne, Boga-Swiatła była — sądzo- 
no — tajemnicą, przekazywaną przez kolejnych mędr- 
ców następcom. Jej źródła, jak piszę m.in. Berkeley, za- 
warte były w mądrości starożytnego Egiptu i docierały 
do Europy przez legendarnego Orfeusza lub też przez 
Pitagorasa a dalej przez jego uczniów. 

Sam Berkeley, powołując się wielokrotnie na pisma 
hermetyczne, nie ujawniał bezpośrednio swego stosunku 
do zawartych w nich poglądów. Poszukiwał w nich 
przede wszystkim uzasadnienia dla swojej metafizyki 
światła. Pewne jego uwagi świadczą o tym, iż było mu 
już wiadome, że są to teksty rozmaitych autorów, są- 
dził jednak, że inspirowane były przez „starodawną 
mądrość" Egiptu. 

Nie wątpiąc w dostępność dla poznania ludzkiego 
zarówno problemów związanych ze światem material- 
nym, jak i spraw dotyczących Boga, Berkeley nie po- 
dzielał przekonania o istnieniu wiedzy dostępnej jedy- 
nie wybranym ludziom, a w każdym razie nigdy o 
tym wprost nie pisał. Hermetyzm był mu jednak blis- 
ki nie tylko ze względu na tezę o dominującej roli 
światła. Jest tu jeszcze istotniejsza sprawa, łącząca po- 
stawę Berkeleya ze zwolennikami Corpus Hermeticum, 
a także, znowu, z XV wiekiem. 

Jest to przekonanie, że wiedza dotycząca Boga, za- 
warta w chrześcijańskim Objawieniu, jest kontynuacją 
pradawnej mądrości ludzkiej, znacznie wcześniej już 
ukazującej to, co zostało wyrażone w pismach Starego 
i Nowego Testamentu. W swoim znakomitym dziele 
Dzieje filozofii europejskiej XV wieku (Warszawa 1979) 
Swieżawski omawia obszernie to zjawisko zwane już 
wówczas „odwieczną teologią" (prisca theologia). 

43 



[...] współcześni historycy życia umysłowego i religij- 
nego używają" dziś tego terminu dla oznaczenia poglądu, 
zgodnie z którym w wielkich religiach ludzkości i w fi- 
lozofiach starożytnych narastała stopniowo jedna, wspólna 
wszystkim ludom i religiom, choć wielorako się przejawia- 
jąca, odwieczna (prisca) tradycja mądrości, a więc wiedzy 
dotyczącej spraw boskich •(! 4 s. 123). 

Początek owej mądrości znajdował się w dziełach 
Hermesa Trismegistosa, a dalej poprzez Orfeusza, Pi- 
tagorasa i Platona przeszła ona do czasów późniejszych. 
Niektórzy przesuwali ten ciąg istniejących naprawdę 
i całkowicie mitycznych postaci jeszcze bardziej wstecz, 
poczynając od biblijnego Adama poprzez perskiego Zo- 
roastra i Mojżesza, który miał przekazać swą mądrość 
egipskiemu Hermesowi. Myśl chrześcijańska w takim 
ujęciu nie jest czymś całkowicie odrębnym od tradycji 
filozoficznej różnych epok i narodów, lecz stanowi ra- 
czej potwierdzenie tej odwiecznej mądrości, jej najwyż- 
szy wyraz. Pozwalało to filozofom na swobodne czer- 
panie z różnorodnych źródeł, takich m.in. jak pisma 
gnostyków czy Kabała, na ogromną otwartość na wszel- 
kie myśli wzbogacające i rozwijające wiedzę. Postawa 
taka cechowała nie tylko filozofów, ale też uczonych 
i pisarzy (na Hermesa Trismegistosa powoływał się 
m.im. Kopernik). 

Berkeley, popularnie prezentowany jako raczej dba- 
jący o ortodoksję duchowny anglikański, jest — w 
każdym razie w czasie, kiedy tworzy Siris — gorą- 
cym zwolennikiem takiej właśnie postawy. Głęboka 
mądrość dotycząca „metafizyki i spraw boskich" (Siris, 
297) zawarta jest — pisze Berkeley — w ciągu myśli od 
Mojżesza przez Pitagorasa, w Księgach Hermetycznych, 
w myśli Platona i neoplatoników. Wszyscy oni przyj- 
mują, iż świat kierowany jest przez jeden Umysł i bez 
względu na to, jaką nazwę mu nadają i jakie przyjmu- 
ją rozwiązania szczegółowe nie mogą być pomijani przez 
współczesnego badacza spraw metafizycznych i boskich, 
a zarzuty, jakie się im stawia, nie, są zasadne. Wszak 
„:[...] ani Heraklit, ani Parmeriides, ani Plato, ani Egip- 
cjanie, ani Stoicy z ich doktryną boskiej Całości [...] 

44 



nie mogą być w uzasadniony sposób oskarżani o ateizm" 
(Siris, 160). 

Nawet problemy, które uważa się za charaktery- 
styczne wyłącznie dla chrześcijaństwa — stwierdza 
Berkeley — takie choćby jak dogmat Trójcy, znane by- 
ły już wcześniej. U neoplafonifków — Jedno, Rozum i 
Dusza, u innych filozofów — Mądrość, Światło i Ży- 
cie to ta sama myśl, wskazująca na istnienie troistoś- 
ci w Jednym. (Problem ten był podobnie ujmowany 
m.in. przez platoników z Cambridge, na których Ber- 
keley w tym miejscu się powołuje). 

W poszukiwaniu „odwiecznej mądrości" Berkeley 
dysponuje w swojej epoce jeszcze większym zakresem 
możliwości. Pod koniec XVII i na początku XVIII wie- 
ku, jak pisze Paul Hazard (Kryzys świadomości euro- 
pejskiej 1680 — 1715, Warszawa 1974) w Europę „wstą- 
pił duch podróżników". Podróżowali zarówno uczeni, 
jak i młodzi ludzie dla dopełnienia swej edukacji. Ce- 
lem podróży stawały się już nie sąsiednie państwa, lecz 
kraje Azji, Afryki i Ameryki, Życiorys Berkeleya jest 
tego typowym przykładem. Pojawiała się ogromna li- 
teratura podróżnicza — dzienniki podróży, opisy nowo 
poznanych krajów. „Ludzie, którzy nigdy nie ruszają 
się z domów i nie poznają ani Wielkich Jezior amery- 
kańskich, ani :ogrodów Malabaru, ani chińskich pagod, 
będą w domu przy kominku czytali to, co opowiedzieli 
inni" (tamże, s. 32). 

Powoływanie się na dawną mądrość mitycznych 
mędrców zostaje zastąpione sprawozdaniami podróżni- 
ków, sławiących dawną wielkość Egiptu. „[...] przypo- 
minali, że na ziemi starożytnego Egiptu narodziła się 
muzyka i geometria, że na niebie Egiptu po raz pierw- 
szy oznaczono miejsca poszczególnych konstelacji" 
(tamże, s. 36). Zapomniana starożytna wiedza winna 
zostać odkryta na nowo, a jej tajemnice fascynują uczo- 
nych i bywalców salonów. W modę wchodzi „egipski 
Mędrzec". 

Czego poszukiwał Berkeley w mądrości egipskiej 
(znanej mu głównie z Corpus Hermeticum)? Oczywiście 
potwierdzenia swojej wizji świata. A więc przede 

45 



wszystkim (w dość trzeba przyznać skomplikowanym 
wywodzie) pokazuje, że religia starożytnego Egiptu za- 
wiera tezę, iż jest tylko jeden Bóg, który jest zarazem 
twórcą świata, jak i sam jest światem. Co ciekawsze, 
Berkeley odwołuje się do starożytnego Egiptu (a także , 
do pism hermetycznych) dla uzasadnienia tezy, iż nie 
istnieje nic takiego, jak absolutna przestrzeń. Jednak 
uwaga Berkeleya skoncentrowana jest przede wszyst- 
kim na odnalezieniu we wszystkich omawianych źródłach 
przekonania, że wszelka różnorodność zjawisk daje się 
sprowadzić do l_ Jednego. Tajemna wiedza Egiptu głosi, 
iż wszystko jest jednością, co wyraża się w fakcie, że 
Izyda jako „wszystko", jako „natura", „zawiera w so- 
bie zarówno Ozyrysa jako twórcę natury, jak i jego 
dzieło", pisał w Siris, 299. 

Dla poparcia swej tezy o jedności wszechrzeczy Ber- 
keley znalazł jeszcze jedno źródło, nowość w jego epo- 
ce — była nim filozofia chińska. Fascynacja tym kra- 
jem, penetrowanym przez misjonarzy, którzy obok dzia- 
łalności misyjnej starali się poznać obyczaje i życie 
umysłowe kraju, znalazła swój wyraz w dyskusjach do- 
tyczących pytania, na ile filozofia chińska (przede 
wszystkim konfucjanizm) jest bliska myśli chrześcijań- 
skiej. Berkeley przygląda się religii i filozofii chińskiej 
zgodnie ze swym przekonaniem, że w każdej religii na- 
leży szukać tego, co wspólne, co jest wyrazem tej sa- 
mej, danej ludzkości mądrości. Także więc i wiedza 
Chin pozwala stwierdzić, iż w świecie istnieje jeden, 
najważniejszy element, do którego można wszystko 
sprowadzić. Cała widzialna rzeczywistość, to, co nazy- 
wamy światem materialnym, jest, jak pisze Berkeley, 
przejawem jednej zasady — „tien". Jest to „samoistna 
zasada lub przyczyna wszystkich rzeczy" (Siris, 180). 
Istnieje też odpowiednik tego, co Berkeley nazywa „og- 
niem" — czynnik kształtujący świat, „łi". „Li" powo- 
duje, iż dana rzecz jest taka właśnie, a nie inna i nie 
bez racji Berkeley porównuje ją do Arystotelesowskiej 
formy. 

Ezecz jasna, poszukując odpowiedników dla swej 
filozofii ognia w różnorodnych źródłach myśli poza- 



europejskiej nie poniechał Berkeley tak ważnego dla 
niego tekstu jak Stary Testament. Od Boga, pojawia- 
jącego się Mojżeszowi w postaci płonącego krzewu, po- 
przez cytaty z psalmów Berkeley ukazuje, iż koncep- 
cja ognia jako zasady kierującej materialną rzeczywis- 
tością jest całkowicie zgodna z duchem religii chrześ- 
cijańskiej. 

W jaki jednak sposób dowiadujemy się o istnieniu 
owego niewidzialnego ognia, skoro już wcześniej wie- 
my od Berkeleya, iż jedyną drogą poznawania jest po- 
znanie zmysłowe?"Ale oto czytamy w Siris: 

Poznajemy rzeozy, kiedy je rozumiemy, a rozumiemy 
je, kiedy możemy je zinterpretować lub powiedzieć, co 
znaczą. Mówiąc ściśle, zmysły nic nie poznają. Wprawdzie 
posbraegaimy dżwuięjkdi poprzez słuch, a litery poprzez WErrik:, 
ale to nie znaczy, że je rozumiemy. Podobnie, zjawiska na- 
tury są widoczne dla wszystkich, ale nie wszyscy w jedna- 
kowym stopniu zdobyli wiedzę na temat powiązania ze -so- 
bą rzeczy naturalnych lub rozumieją, co one znaczą, lub 
jak na ich podstawie przewidywać (Siris, 253). 

Jest pawne, że zasady wiedzy nie są ani przedmiotami 
zmysłów, ani wyobraźni i że intelekt i rozum to jedyni 
pewni przewodnicy do prawdy {Siris, 264). 

Cóż się okazuje. Berkeley, ten czołowy przedstawi- 
ciel empiryzmu, teraz powiada, iż „zmysły nic nie wie- 
dzą". Czyżby radykalna zmiana poglądu? No cóż, na 
to wygląda. Chociaż można też odnaleźć we wcześniej- 
szych pracach Berkeleya wypowiedzi o tym, że nie 
wszelka wiedza pochodzi od zmysłów, a w każdym ra- 
zie nie bezpośrednio od nich. Jak już ukazywaliśmy 
wcześniej nie wszystkie rodzaje istnień są dostępne po- 
znaniu zmysłowemu, a przecież posiadamy o nich wiedzę. 
Nie poznajemy poprzez zmysły ani Boga, ani innych 
umysłów, ani nawet naszego własnego umysłu, wiedza 
o nich jest zawsze dana pośrednio, „przez rozumowa- 
nie". Berkeley pisze, że nawet wiedza o własnym ciele 
jest nam dana w sposób pośredni: 

_ Ciało jest przeciwieństwem ducha lub umysłu. Wnios- 
kujemy pojęcie ducha z myślenia i działania. Wnioskujemy 
pojęcie ciała na podstawie 'Oporu. Taim, gdzie jes!t irealnia 



46 



47 



moc, tam jest duch. Tam, gdzie jest opór, niemożność lub 
pożądanie mocy, tam jest negacja ducha. Posiadamy ciało, 
to znaczy, że krępuje nas ciężar i przeszkadza nam opór 
(Siris, 289). 

Myśl o istnieniu poznania rozumowego nie jest u 
Berkeleya czymś nowym, jednakże w Siris następuje 
wyraźne przesunięcie znaczenia, jakie przywiązuje się 
do tego rodzaju poznania. Obejmuje ono bowiem te- 
raz cały świat przedmiotów materialnych, które same 
przez się, jako czyste dane wrażeniowe, jeszcze nic nie 
'znaczą. Niewątpliwie czymś nowym jest również wyra- 
żone w Siris przekonanie, że nie wszyscy ludzie w jed- 
nakowym stopniu zdoM są do odczytywania języka wi- 
dzialnych znaków i odnajdywania ich właściwego sen- 
su. 

Skoro naturalne powiązanie araków i rzeczy oznacza- 
nych ma charakter regularny i stały, twarzy ono coś w ro- 
dzaju TOzuraomej mowy, wdęc jest to bezpośredni skutek ro- 
zumnej przyczyny [...] Zjawiska natury, które działają na 
nasze zmysły i są rozumiane przez umysł tworzą nie tylko 
wspaniały spektakl, lecz są także najbardziej spójną, zaj- 
mującą i pouczającą Mową. Ten Język łub Mowa jest ba- 
dany z rozmaitą uwagą, i interpretowany z różnym stop- 
niem umiejętności. Ale w tym stopniu, w jakim ludzie od- 
krywają i badają 'jego reguły i mogą je poprawnie inter- 
pretować można stwierdzić, że poznają coś w naturze. 
Zwierzę jest jak człowiek, który słyszy obcy język, ale nic 
nie rozumie (Siris, 254). 

Pozostaje jednak pytanie, na które Berkeley nie 
udziela odpowiedzi bezpośredniej. Czy wobec tego 
•człowiek odczytujący komunikat, jakim jest Świat, mo- 
że uzyskać informacje dotyczące wewnętrznej struktury 
tego języka — a tym samym praw przyrody? W jaki 
sposób uzasadnić możliwość istnienia nauki, skoro ma- 
my do czynienia z prawidłowościami, które są nie- 
ustannie ustanawiane wolą bożą i nie możemy mieć 
' żadnej gwarancji, iż jakiekolwiek zjawisko będzie prze- 
biegało zawsze w ten sam sposób? W zasadzie odpo- 
wiedź na to pytanie powinna być negatywna. Język 
świata informuje nas jedynie o istnieniu Boga, a tylko 
zaufaniu w dobroć boską zawdzięczamy przekonanie 
o tym, że rzecz, uważana dziś za dobrą i bezpieczną 

48 



dla nas, nie okaże się jutro czymś złowrogim. A jed- 
nak Siris jest wyrazem przekonania o możliwości za- 
równo poznawania natury, jak i Boga. Traktat medycz- 
ny, jakim niewątpliwie jest Siris, musi opierać się na 
uznaniu, iż nie tylko można prawidłowo zdiagnozować 
dolegliwości chorego, ale też, posługując się mauką, do- 
stosować do nich lek w odpowiedniej dawce. 

Co więcej, Berkeley nie wątpił w to, iż człowiek mo- 
że, a także powinien, kierować swój wysiłek poznaw- 
czy na Boga i że rezultatem tego wysiłku będzie uzys- 
kanie pewnej wiedzy, która dotyczy problematyki wy- 
kraczającej poza samo tylko badanie, dostępnej po- 
znaniu zmysłowemu przyrody. Nie tylko możemy udo- 
wodnić istnienie Boga, lecz także możemy coś o nim 
orzekać, bo choć nie da się uzyskać tej wiedzy na dro- 
dze poznania zmysłowego, to jednak właśnie „rozum" 
pozwoli nam poznać Prawdę, nawet jeśli tylko cząst- 
kową i przybliżoną, to jednak cenną. 

Nie można zaprzeczyć, że we wszechświecie rzeczy je- 
steśmy, my śrmentelraicy, podobni do ludzi pnzebywających 
w Platońskiej jaskini, spoglądających na cienie, plecami 
odwróconych do światła. Lecz choć sytuacja nasza jest 
kiepska, a światło niewyraźne, jeśli je wykorzystamy naj- 
lepiej jak się da, być może jednak uda nam się coś zo- 
baczyć (Siris, 263). 

Berkeley nawołuje do bezustannego poszukiwania 
prawdy i takim wezwaniem kończy się Siris, a jest 
to jeden z najpiękniejszych fragmentów Berkeleyow- 
skich tekstów (Siris, 166, 167): 

'Plato w swoim Teajtecie mówi, że jeżeli będziemy 
tkwić nieruchomo, nigdy nie staniemy się mądrzejsi, ale 
jeżeli wejdziemy do rzeka i będziemy w niej pływać, w 
górę i w dół, to będziemy mogli poznać jej głębie i pły- 
cizny. Jeśli będziemy ćwiczyć i poddawać się jej ruchom, 
wtedy nawet tam będziemy mogli coś odkryć. 

Oczy poprzez długie ćwiczenie mogą osiągnąć to, iż bę- 
dą widzieć nawet w najciemniejszej jaskini i nie ma przed- 
miotu tak ciemnego, żebyśmy nie mogli dostrzec błysku 
prawdy poprzez długie wpatrywanie się weń. Prawdę 
przyzywają wszyscy, ale zdobywa ją niewielu. Jest rzeczą 
oczywistą, że kiedy stanie się ona najważniejszym celem 
naszych dążeń, nie będzie już miejsca na przyziemne cele, 

4 — Ndw 407 4 q 



ani nie będziemy się kłopotać o byłe oo. I nie wystarczy 
doświadczyć tego we wczesnych latach życia, kaedy to je- 
steśmy zdolni do pościgu za ndą, lecz niedojrzali do tego, 
aby rozważać i badać, lecz ten, kto chce dokonać praw- 
dziwego postępu w wiedzy musi poświęcić na ołtarzu Praw- 
dy zarówno swój wiek dojrzały, jak i młodość, zarówno 
zdobycze wieku dorosłego, jak i pierwsze owoce. 

Cóż można rzec na zakończenie tych rozważań? Kim 
był Berkeley? Trzeźwym przedstawicielem Oświece- 
nia czy mistykiem? Naukowcem czy teologiem, którego 
dzieła miały na celu zwalczanie materializmu, ateizmu 
i sceptycyzmu, a wywody dotyczące poznawania świata 
miały stawać się dowodem na istnienie Boga? 

Trudno na te pytania odpowiedzieć jednoznacznie, a 
zapewne też nie trzeba. Był upartym poszukiwaczem 
prawdy, próbującym różnych dróg w przekonaniu, iż 
tylko owo uporczywe, niespokojne poszukiwanie po- 
zwoli się do niej przybliżyć. 



Literatura 

G. BERKELEY, Alciphron [w:] A. A. Luc e, T. E. J e s- 

s o p, The Works of Ceorge Berkeley, Londyn 1956. 
G. BERKELEY, Siris [w:] A. A. Luce, T. E. Jessop, 

The Works of George Berkeley, Londyn 1956. 
E. CASSIRER, Berkeleys System, Giesen 1914. 
P. HAZARD, Kryzys świadomości europejskiej 1680 — 1715, 

Warszawa 1974. 
P. HAZARD, Myśl europejska w XVIII wieku, Warszawa 

1972. 

R. INGARDEN, Niektóre zagadnienia idealizmu Berkeleya, 
Lwów 1931. 

J. KLEINER, Pojęcie idei u Berkeleya, Lwów 1910. 
A. L. LEROY, George Berkeley, Paris 1962. 
S. SWIEŻAWSKI, Między średniowieczem a czasami no- 
wymi, Warszawa 1983.